Kręta, piaszczysta droga prowadzi przez gęsty pomarańczowy gaj, w którym krępe drzewka o lśniących liściach migoczą pomarańczą dojrzałych, krągłych owoców. Jednak dziś, zamiast soku z pomarańczy, spróbuję czegoś innego – wina, które powstaje nad brzegiem Atlantyku.
A może na krawędzi Europy? Jestem w zachodniej części Algarve na południu Portugalii. To przede wszystkim mekka fanów surfingu i plażowania (albo wspomnianych słodkich pomarańczy), ale również miejsce dla każdego, kto czasem romansuje z winem – i o tym mam się dziś przekonać.
Wąska droga, którą zmierzam w głąb lądu, wyraźnie zakręca, a zza zielonej gęstwiny wyłania się przede mną śnieżnobiały, niemal świecący we wczesnopopołudniowym słońcu budynek winnicy Villa Alvor. Zza ciężkich, czerwonych drzwi z drewna wychyla się Rodrigo Gonçalves, główny winemaker w Villi Alvor - to on odpowiada za to, jaki charakter będzie miało wino, które znajdziemy w butelce oraz żeby każdego roku jego styl był spójny i podobny do lat poprzednich. Jest uśmiechnięty i pogodny - „typowy Portugalczyk!”, myślę sobie od razu - a okulary w grubych, ciemnych oprawkach nadają mu nauczycielskiego sznytu, co śmiesznie współgra z kieliszkiem wina w jego ręku.
- Cześć! Chodź tutaj, coś ci pokażę! - rzuca, ściskając moją rękę na powitanie i ciągnąc mnie w stronę pobliskiego tarasu, na którym – przy stolikach zrobionych ze starych beczek po winie – można usiąść z kieliszkiem, degustować i patrzeć w dal.
- Widzisz te winorośle, tam, na górze? Rozciąga się stamtąd wspaniały widok na ocean! Posadziliśmy tam odmiany winogron, które kiedyś były w Algarve bardzo popularne, a dziś popadły w zapomnienie. Wiesz, gdy turystyka zaczęła się tu dynamicznie rozwijać, wielu rolników porzuciło uprawę winorośli i przerzuciło się na prowadzenie pensjonatów czy restauracji. Bardzo chcemy wrócić do korzeni tego regionu – mówi Rodrigo, a ja, zamyślony, zawieszam wzrok na falującej w oddali zieleni, odcinającej się ostrą linią od błękitnego nieba.
Tak właśnie wygląda ta część regionu Algarve, położona u podnóża łańcucha górskiego Serra de Monchique, gdzie wściekle pomarańczowa ziemia kontrastuje z soczyście zielonymi liśćmi winorośli, nad którymi wisi cała paleta odcieni niebieskiego. Za tym pstrokatym kolażem kryje się prawdziwa winiarska magia: specyficznej gleby, przypominającej składem tę z Burgundii czy Prowansji oraz wyjątkowego mikroklimatu – omiatanego oceaniczną bryzą i osłanianego gęstymi chmurami, przez co chłodniejszego i bardziej rześkiego. Ta magia to inaczej terroir, który tutaj pozwala tworzyć absolutnie wyjątkowe wina. Przyjemnie owocowe, wyraźnie mineralne i niesłychanie świeże.
Tradycyjne odmiany winorośli, o których wspomina Rodrigo, rosnące na falującym wzgórzu przede mną to Negra Mole oraz Moscatel Galego Roxo. Pierwsza – zwana również Tinta Negra, to winorośl kameleon, ceniona od wieków za swoją umiejętność dopasowania się do siedliska i wydobycia z niego jego najbardziej charakterystycznych cech, dając jednocześnie wina lekkie i zwiewne. Druga – to czerwona odmiana muscata, winorośli dającej wina o niesłychanym i bardzo złożonym aromacie kwiatów, tropikalnych owoców, a czasem landrynek. Bardzo często są to wina słodkie, jednak czasem winiarze potrafią zaskoczyć ich wytrawnością i rześkością. Obie te winorośle – tu w swoim domu, nad brzegiem Atlantyku - pozwalają wytwarzać niezwykle intrygujące wina, jakby wręcz przesycone oceanicznym charakterem Algarve.
- Winorośle i oceaniczny mikroklimat to jedno, ale tworząc naszą winnicę chcieliśmy też odnieść się jak najmocniej do historii Algarve. Spójrz na te etykiety, coś ci może przypominają? Takie romańskie mozaiki znajdziesz tu praktycznie wszędzie, przypatrz się tylko chodnikom, placom, ulicom – tłumaczy mi Rodrigo. To prawda, niejednokrotnie podziwiałem precyzję w układaniu niewielkiej kamiennej kostki, która tworzy miejskie, mozaikowe posadzki.
Tożsamość Villi Alvor – poza magicznym terroirem – to też odzwierciedlenie historycznych połączeń między kulturą Cesarstwa Rzymskiego i arabską, które się tu przeplotły. Arabowie, którzy okupowali ziemie Algarve przez ponad pięć wieków, od początku swojej obecności wspierali produkcję sprowadzonego tu przez Rzymian wina – bo choć niedozwolone dla nich, Muzułmanów, było świetną walutą. Arabska kultura odcisnęła silne znamię na portugalskim rolnictwie, języku i architekturze – co widać też tu, w niewielkiej, XVIII-wiecznej samotni, która do dziś stoi między winoroślami Villi Alvor.
- Chcemy, żeby każda butelka naszego wina niosła ze sobą poczucie przynależności, nie tylko do tej ziemi i jej wyjątkowego mikroklimatu, ale też do jej historii – puentuje zgrabnie Rodrigo, otwierając kolejną z przygotowanych do degustacji butelek wina. Mam przed sobą piękny zestaw ciekawych etykiet: proste linie, kolorowe mozaiki i minimalistyczne liście, które nawiązują do faktycznego kształtu liści danej winorośli. Intrygująco, ale prosto, bez przegadywania i niepotrzebnego zdobnictwa. Zupełnie jak w winach z Algarve.
Rodrigo zaczyna swój spektakl. Na początek próbuję zaskakującego wina Sauvignon Blanc – to szczep, który słynie z eksplodujących aromatów owoców tropikalnych, ale tu, w rześkim Algarve, są one schowane bardzo głęboko. W nosie czuję zieloną paprykę, zioła, odrobinę mięty i skoszonej trawy, a po wypiciu łyka, na języku pojawia się też odrobina zielonego pieprzu. Zupełnie się tego nie spodziewałem!
W drugim kieliszku czeka ma mnie Moscatel Galego Roxo, atakujący nos i język soczystymi aromatami czerwonych owoców i kwiatów, ale też głębokich, niemal ziemistych nut mineralnych, które przypominają mi zapach betonowej, parkowej alejki po deszczu. Niezwykłe połączenie! Czeka też na mnie wreszcie gwiazda Villi Alvor – cudownie lekkie, czerwone wino z winogron Negra Mole, pełne zwiewnych aromatów dojrzałych wiśni i czerwonych śliwek oraz delikatnej waniliowej nuty, zasługi ośmiu miesięcy, które wino spędza w beczkach z francuskiego dębu. Letnia, słoneczna, piknikowa perfekcja w kieliszku…
Gdy tak sobie gawędzimy i popijamy wino z Rodrigo, a słońce zniża się powoli ku horyzontowi, nie mogę się oprzeć wrażeniu, że jestem w utopijnym miejscu na samym koniuszki świata. Nie mam żadnych wątpliwości – wino z południa Portugalii jest wyjątkowe!
Wąska droga, którą zmierzam w głąb lądu, wyraźnie zakręca, a zza zielonej gęstwiny wyłania się przede mną śnieżnobiały, niemal świecący we wczesnopopołudniowym słońcu budynek winnicy Villa Alvor. Zza ciężkich, czerwonych drzwi z drewna wychyla się Rodrigo Gonçalves, główny winemaker w Villi Alvor - to on odpowiada za to, jaki charakter będzie miało wino, które znajdziemy w butelce oraz żeby każdego roku jego styl był spójny i podobny do lat poprzednich. Jest uśmiechnięty i pogodny - „typowy Portugalczyk!”, myślę sobie od razu - a okulary w grubych, ciemnych oprawkach nadają mu nauczycielskiego sznytu, co śmiesznie współgra z kieliszkiem wina w jego ręku.
- Cześć! Chodź tutaj, coś ci pokażę! - rzuca, ściskając moją rękę na powitanie i ciągnąc mnie w stronę pobliskiego tarasu, na którym – przy stolikach zrobionych ze starych beczek po winie – można usiąść z kieliszkiem, degustować i patrzeć w dal.
- Widzisz te winorośle, tam, na górze? Rozciąga się stamtąd wspaniały widok na ocean! Posadziliśmy tam odmiany winogron, które kiedyś były w Algarve bardzo popularne, a dziś popadły w zapomnienie. Wiesz, gdy turystyka zaczęła się tu dynamicznie rozwijać, wielu rolników porzuciło uprawę winorośli i przerzuciło się na prowadzenie pensjonatów czy restauracji. Bardzo chcemy wrócić do korzeni tego regionu – mówi Rodrigo, a ja, zamyślony, zawieszam wzrok na falującej w oddali zieleni, odcinającej się ostrą linią od błękitnego nieba.
Tak właśnie wygląda ta część regionu Algarve, położona u podnóża łańcucha górskiego Serra de Monchique, gdzie wściekle pomarańczowa ziemia kontrastuje z soczyście zielonymi liśćmi winorośli, nad którymi wisi cała paleta odcieni niebieskiego. Za tym pstrokatym kolażem kryje się prawdziwa winiarska magia: specyficznej gleby, przypominającej składem tę z Burgundii czy Prowansji oraz wyjątkowego mikroklimatu – omiatanego oceaniczną bryzą i osłanianego gęstymi chmurami, przez co chłodniejszego i bardziej rześkiego. Ta magia to inaczej terroir, który tutaj pozwala tworzyć absolutnie wyjątkowe wina. Przyjemnie owocowe, wyraźnie mineralne i niesłychanie świeże.
Tradycyjne odmiany winorośli, o których wspomina Rodrigo, rosnące na falującym wzgórzu przede mną to Negra Mole oraz Moscatel Galego Roxo. Pierwsza – zwana również Tinta Negra, to winorośl kameleon, ceniona od wieków za swoją umiejętność dopasowania się do siedliska i wydobycia z niego jego najbardziej charakterystycznych cech, dając jednocześnie wina lekkie i zwiewne. Druga – to czerwona odmiana muscata, winorośli dającej wina o niesłychanym i bardzo złożonym aromacie kwiatów, tropikalnych owoców, a czasem landrynek. Bardzo często są to wina słodkie, jednak czasem winiarze potrafią zaskoczyć ich wytrawnością i rześkością. Obie te winorośle – tu w swoim domu, nad brzegiem Atlantyku - pozwalają wytwarzać niezwykle intrygujące wina, jakby wręcz przesycone oceanicznym charakterem Algarve.
- Winorośle i oceaniczny mikroklimat to jedno, ale tworząc naszą winnicę chcieliśmy też odnieść się jak najmocniej do historii Algarve. Spójrz na te etykiety, coś ci może przypominają? Takie romańskie mozaiki znajdziesz tu praktycznie wszędzie, przypatrz się tylko chodnikom, placom, ulicom – tłumaczy mi Rodrigo. To prawda, niejednokrotnie podziwiałem precyzję w układaniu niewielkiej kamiennej kostki, która tworzy miejskie, mozaikowe posadzki.
Tożsamość Villi Alvor – poza magicznym terroirem – to też odzwierciedlenie historycznych połączeń między kulturą Cesarstwa Rzymskiego i arabską, które się tu przeplotły. Arabowie, którzy okupowali ziemie Algarve przez ponad pięć wieków, od początku swojej obecności wspierali produkcję sprowadzonego tu przez Rzymian wina – bo choć niedozwolone dla nich, Muzułmanów, było świetną walutą. Arabska kultura odcisnęła silne znamię na portugalskim rolnictwie, języku i architekturze – co widać też tu, w niewielkiej, XVIII-wiecznej samotni, która do dziś stoi między winoroślami Villi Alvor.
- Chcemy, żeby każda butelka naszego wina niosła ze sobą poczucie przynależności, nie tylko do tej ziemi i jej wyjątkowego mikroklimatu, ale też do jej historii – puentuje zgrabnie Rodrigo, otwierając kolejną z przygotowanych do degustacji butelek wina. Mam przed sobą piękny zestaw ciekawych etykiet: proste linie, kolorowe mozaiki i minimalistyczne liście, które nawiązują do faktycznego kształtu liści danej winorośli. Intrygująco, ale prosto, bez przegadywania i niepotrzebnego zdobnictwa. Zupełnie jak w winach z Algarve.
Rodrigo zaczyna swój spektakl. Na początek próbuję zaskakującego wina Sauvignon Blanc – to szczep, który słynie z eksplodujących aromatów owoców tropikalnych, ale tu, w rześkim Algarve, są one schowane bardzo głęboko. W nosie czuję zieloną paprykę, zioła, odrobinę mięty i skoszonej trawy, a po wypiciu łyka, na języku pojawia się też odrobina zielonego pieprzu. Zupełnie się tego nie spodziewałem!
W drugim kieliszku czeka ma mnie Moscatel Galego Roxo, atakujący nos i język soczystymi aromatami czerwonych owoców i kwiatów, ale też głębokich, niemal ziemistych nut mineralnych, które przypominają mi zapach betonowej, parkowej alejki po deszczu. Niezwykłe połączenie! Czeka też na mnie wreszcie gwiazda Villi Alvor – cudownie lekkie, czerwone wino z winogron Negra Mole, pełne zwiewnych aromatów dojrzałych wiśni i czerwonych śliwek oraz delikatnej waniliowej nuty, zasługi ośmiu miesięcy, które wino spędza w beczkach z francuskiego dębu. Letnia, słoneczna, piknikowa perfekcja w kieliszku…
Gdy tak sobie gawędzimy i popijamy wino z Rodrigo, a słońce zniża się powoli ku horyzontowi, nie mogę się oprzeć wrażeniu, że jestem w utopijnym miejscu na samym koniuszki świata. Nie mam żadnych wątpliwości – wino z południa Portugalii jest wyjątkowe!