2020/01/24

Sri Lanka na własną rękę: co zobaczyć i plan zwiedzania

Chodzi Wam po głowie Sri Lanka i wyjazd na własną rękę? Mam dla Was gotowca: łapcie mój plan zwiedzania wyspy – dobry na plus minus 10 dni i łatwo modyfikowalny zgodnie z Waszymi życzeniami. Have fun i pijcie dużo kokosów!



A na początku kilka informacji, które powinniście mieć z tyłu głowy:

/// to trasa, którą zrobiłem – jest dobra, ale nie jest idealna. To wariant raczej dla osób z krótkim urlopem: sam miałem mało czasu i chciałem odwiedzić maksimum miejsc, więc trochę goniłem. Jeśli macie 2-3 dni więcej, warto je dorzucić.

/// na dole tekstu wypisuję kilka przemyśleń na temat odwiedzionych miejscówek: co możecie pominąć, czego nie, a co warto zamienić

/// znajdziecie tam też mapę z oznaczeniem wszystkich miejsc, o których piszę

/// swoją trasę musicie dopasować do pory roku: od listopada do kwietnia sezon trwa na zachodzie i południu wyspy, a przez pozostałą część roku – na północy i wschodzie

/// podczas mojego wyjazdu współpracowałem z lankijskimi specami z Go Tours Lanka, którzy poza masą wskazówek zapewnili mi również samochód i przewodnika – jeśli chcecie się poruszać tylko komunikacją zbiorową, musicie dorzucić do planu sporo dodatkowego czasu: lankijski transport bywa nieprzewidywalny, a rozkłady jazdy traktowane są często dość umownie. Jeśli macie krótki urlop, zależy Wam na komforcie podróży, chcecie zobaczyć maksimum miejsc (również takich poza utartym szlakiem) i chcecie dowiedzieć się dużo o kulturze kraju od lokalesa, wybierzcie samochód. Jeśli macie dużo czasu, wiecie już, z czym się je azjatycki transport publiczny i lubicie przygody: wybierzcie autobusy i pociągi. Jeśli chcecie mieć sprawny urlop, ale przeżyć trochę przygody: wybierzcie samochód i dogadajcie się ze swoim kierowcą na pokonanie niektórych odcinków transportem publicznym. 

DZIEŃ 1: Lotnisko Kolombo – Hikkaduwa (około 2 h jazdy)

Po wylądowaniu w Negombo (gdzie tak naprawdę znajduje się lotnisko Colombo) pojedźcie na wybrzeże: Hikkaduwa słynie z nurkowania na pobliskich wrakach statków, świetnego snorkellingu i barów ze świeżymi sokami owocowymi. Czasu nie będziecie prawdopodobnie mieli dziś zbyt wiele, więc wybierzcie się na spacer plażą, obejrzyjcie zachód słońca i zjedzcie na kolację porcję słynnych lankijskich owoców morza w Red Lobster Restaurant. Na deser dorzućcie smażonego ananasa w syropie i szota araku – lankijskiego alkoholu z kokosa. 

GDZIE SPAĆ

/ budżetowo: Coral Seas Beach
/ wygodnie: Coral Rock by Bansei
/ fancy: Hikka Trans



DZIEŃ 2: Hikkaduwa – Galle – Mirissa (około 1 h / 1 h jazdy)

Zjedzcie wczesne śniadanie, rzućcie okiem na resztkę wschodu słońca i wybierzcie się na nurkowanie – wycieczką łódką z dwoma zejściami pod wodę zajmie Wam około 4 godzin i kosztuje 80 USD. Zjedzcie lunch przy plaży, wypijcie świeży sok i wczesnym popołudniem jedźcie do Galle.

Jego najstarsza część – zabytkowy fort wybudowany przez Europejczyków, wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO – to przeuroczy labirynt uliczek, w którym znajdziecie świetne kawiarnie, szałowe butiki i generalnie super klimat. Zróbcie sobie dłuższy spacer, zatrzymajcie się na kawę w Pedlar’s Inn Cafe – osobliwej mieszance kawiarni, restauracji, jubilera i pchlego targu, kupcie parę pamiątek i jeden z pięknych vintage posterów w Stick No Bills, sprawdźcie, czy na placu przed sądem nie ma akurat targu z lokalnym rękodziełem, a potem wybierzcie się na obłędną seafoodową kolację do The Tuna and The Crab – siostrzanej restauracji The Ministry Of Crab, jednej z najlepszych knajp w kraju. Po deserze i wieczornym spacerze przez fort (jest malutki, więc to chwila moment, a w nocy wygląda zupełnie inaczej!) obierzcie kierunek na Mirissę – tu zatrzymacie się na noc.

GDZIE SPAĆ

/ budżetowo przy plaży: Central Beach Inn
/ ładnie i wygodnie 5 minut od plaży: N 34
/ fancy przy plaży: Paradise Beach Club




DZIEŃ 3: Mirissa

Sri Lanka słynie między innymi z tego, że u jej wybrzeży żerują płetwale błękitne – największe stworzenia na ziemi. Są tu też orki, delfiny, latające ryby i całe mnóstwo innych stworzeń, a Mirissa to znana baza wypadowa do ich podglądania. Jeśli zależy Wam na podglądaniu wielorybów i delfinów, wycieczka zacznie się przed wschodem słońca (około 6:30).

I teraz uwaga: zastanówcie się, czy naprawdę chcecie wsiąść na łódź spalinową, wypłynąć nią na 5 godzin w ocean (często mocno wzburzony) i polować na wieloryby. Owszem, oczami i aparatami, ale jednak całe przedsięwzięcie ma charakter nagonki, bo kapitan za wszelką cenę będzie starał się pokazać Wam trochę morskich zwierzaków (w praktyce wygląda to tak, że łodzie pływają od lewej do prawej wzdłuż wybrzeża, szukając wielorybów). Jeśli tak, to po pierwsze: miejcie świadomość, że Wasza wycieczka będzie miała (nawet jeśli mniejszy niż większy) wpływ na dziką przyrodę, a po drugie: wybierzcie operatora, który deklaruje współpracę z organizacjami chroniącymi wieloryby, dba o standardy działania i przestrzega międzynarodowych zasad, które regulują między innymi odległość, na jaką można podpłynąć do zwierząt. Dobrą opinię mają Raja And The Whales, Whale Watching Club i Mirissa Water Sports – korzystałem z tej ostatniej (koszt wycieczki to około 40 USD). Cieszę się, że spróbowałem, ale bym tego nie powtórzył. 

Po powrocie do portu lećcie od razu na główną plażę Mirissa Beach – zjedzcie obiad, rozłóżcie na leżaku albo pomoczcie w oceanie. Podrzemcie, wypijcie kokosa, a po południu wybierzcie się na słynne Coconut Tree Hill – po jeden z piękniejszych zachodów słońca, jakie widzieliście w życiu – serio (nastawcie się na mały tłumek, bo miejsce przyciąga!)




DZIEŃ 4: Mirissa – Yala National Park (około 3 h jazdy)

Po względnie leniwym śniadaniu (i ewentualnej wycieczce przed wschodem słońca na Coconut Tree Hill, jeśli chcecie złapać je bez ludzi) wyruszcie w kierunku Parku Narodowego Yala. Jeśli chcecie dorzucić do planu dodatkowy, plażowy dzień, rozważcie Tangallę, którą będziecie mijać po drodze – nie testowałem, ale słyszałem sporo dobrego z różnych źródeł. Gdy wczesnym popołudniem dotrzecie do Kataragamy – bazy wypadowej do Parku Yalla – wychylcie szybką herbatę i wskoczcie do jeepa, który zabierze Was na safari: skończycie je chwilę po zachodzie słońca (możecie też wybrać opcję poranną, ale dopiero następnego dnia; o tym, jak wybrać safari na Sri Lance, przeczytacie niedługo w osobnym wpisie!).

GDZIE SPAĆ

/ kemping Kulu Safaris




DZIEŃ 5: Yala – Ella (około 2 h jazdy)

Moją bazą wypadową do Yala był camping Kulu Safaris, więc poranek spędziłem na werandzie swojego namiotu. Wypiłem herbatę w domku na drzewie, popływałem kajakiem po namorzynach i zjadłem późne śniadanie pod drzewami, po których skakały małpy – było tak zajebiście, jak brzmi. Takie są plusy zatrzymania się na kempingu prawie w parku narodowym – dzika przyroda na progu!

Popołudnie: w drodze. Poproście swojego kierowcę, żeby przejechał drogą numer B35 w kierunku Buttala – przeciska się ona między dwoma parkami narodowymi, więc możecie tu podejrzeć całkiem sporo dzikiej przyrody. Przykład? Spotkaliśmy pięć w słoni, a podczas safari: trzy. Do Elli powinniście dotrzeć akurat na lekcję gotowania (organizuje je mnóstwo pensjonatów), ale wcześniej zatrzymajcie się na parę minut przy wodospadzie Ravana, który ot tak leje się sobie przy samej drodze – a robi takie wrażenie, że ciężko opisać. 

GDZIE SPAĆ

/ budżetowo z tarasem na dachu i świetnym widokiem na dolinę: Lucky Star*
/ fancy: 98 Acres Resort & SPA

*lekcja gotowania rusza o 17:00 i trzeba się wcześniej zapisać; nic nie kosztuje, ale jeśli chcecie zjeść to, co zrobicie (a będzie to wielka kolacja), zapłacicie niecałe 20 zł – warto, z resztą głupio byłoby nie spróbować XD




DZIEŃ 6: Ella

Czas poznać Ellę – miasteczko w krainie dżungli, gór i herbaty! To jest plan minimum i jeśli będziecie chcieli zostać tu dłużej, będziecie mieć co robić. Od razu po śniadaniu wybierzcie się na wzniesienie Little Adam’s Peak – to raptem 20 minut spaceru, a widoki są naprawdę powalające (między innymi na Ella Rock, na którą też możecie wleźć). W drodze powrotnej zainwestujcie 20 USD w przejażdżkę Flying Ravana, tyrolką rozwieszoną nad polami herbaty (sztosik!), a potem idźcie od razu w kierunku słynnego Nine Arch Bridge – zapytajcie swojego kierowcę, o której będzie nim przejeżdżał najbliższy pociąg i spróbujcie strzelić swoją własną fotopocztówkę z Lanki. 

Prosto z 9 Arch idźcie na herbatę do Cafe 98, która ma taras z obłędnym widokiem na całą okolicę i jest prześwietną miejscówką do pogapienia się w niebo, posłuchania muzyki albo przeczytania kilku stron książki. A jak skończycie, zejdźcie kilkadziesiąt metrów niżej i zafundujcie sobie relaks życia (a przynajmniej tych wakacji) w fancy SPA fancy hotelu 98 Acres Resort (kawiarnia też do niego należy). Trochę się wykosztujecie, ale nie będziecie żałować ani jednej złotówki (ja wybrałem dwugodzinny zabieg z masażem głowy i całego ciała naturalnymi olejkami oraz ziołową kąpielą parową za około 200 zł). 





DZIEŃ 7: Ella – Kandy (około 4.5 h jazdy)

Na pewno słyszeliście o lankijskim pociągu, który przecina pola herbaty, kursując między Ellą i Kandy – a nawet jeśli o nim nie słyszeliście, na pewno kojarzycie zdjęcia głów wychylających się z wagonów nad herbacianymi polami. Pokonanie całej trasy zajmuje około siedem godzin i jest pewnym wyzwaniem, zwłaszcza w szycie sezonu, ale przedsmak wycieczki możecie mieć dużo prościej i szybciej w wersji kompaktowej – wysiądźcie na stacji w Haputale, niecałą godzinę po wyruszeniu z Elli i tam spotkajcie się ze swoim kierowcą. Szybko i na temat.

Mniej więcej w połowie drogi do Kandy zatrzymajcie się na chwilę w Nuwara Elija – ale dosłownie na chwilę! Na Nuwarę mówią Mała Anglia (taka jest chłodna i dżdżysta), ale poza kilkoma angielskimi budynkami, niewiele tu ciekawego do zobaczenia. Możecie ją całkiem ominąć: chyba że chcecie poczuć się jak w Londynie i zatrzymacie się na herbatę w turbo brytyjskim hotelu The Grand.

Nuwara Elija robi się ciekawa dopiero za rogatkami miasta, bo tu rośnie najlepsza cejlońska herbata – czekają Was prawie dwie godziny drogi przez górzyste plantacje, wokół których wije się droga. Piękna sprawa! W miejscowości Ramboda zatrzymajcie się na obiad w tradycyjnym hela bojun (to rządowy wynalazek, który ma aktywizować gospodynie z lokalnych społeczności – przychodzą tu codziennie sprzedawać swoje tradycyjne, lankijskie wyroby), a kawałek dalej w fabryce herbaty Oak Ray – na krótkie zwiedzanie z przewodnikiem i miłą degustację na koniec (koniecznie spróbujecie mlecznej masala tea, którą podadzą Wam na koniec). To dobre miejsce, żeby kupić trochę herbaty na pamiątkę. Na ostatniej prostej przed Kandy zatrzymajcie się na chwilę w Rotchschild Tea Centre – możecie tu zrobić ładne zdjęcie w polu herbaty).

Pobyt w Kandy zacznijcie od zakupów (albo chociaż podglądania, jak kupują inni) na Targu Centralnym i na targowisku w podziemiach przy parku Torington – zapuśćcie się tam sami albo ze swoim przewodnikiem. Znajdziecie tu  

Choć Kandy to ostatnie królewskie miasto Sri Lanki (to stąd Brytyjczycy wywieźli do Indii ostatnich członków rodziny królewskiej, kończąc tym samym historię lankijskiej monarchii), słynie głównie z obleganej Świątyni Zęba, do której pielgrzymują Buddyści. Wybierzcie się do niej wieczorem od razu po przyjeździe – możecie wtedy podejrzeć całkiem ciekawą ceremonię Pooja, podczas której składa się bóstwom ofiary (odbywa się o 6:30 i o 18:30; wstęp do świątyni kosztuje 1500 rupii, musicie mieć długie spodnie). Wcześniej, jeśli starczy Wam Powera, zapuśćcie się na Targ Centralny (przyprawy, herbata, tradycyjne wyroby, ale też guczi-puczi i inne) i do którejś z piekarni przy ulicy Sri Dalada Veediya.

GDZIE SPAĆ

/ w samym centrum, choć czasy świetności daleko z tyłu: Hotel Casamara






DZIEŃ 8: Kandy – Dambulla – Sigirya (około 3 h jazdy)

Jedźcie od razu do Złotej Świątyni w Dambulli, bo jest tak niesamowita, że szkoda marnować czas. Składa się na nią pięć jaskiń (najważniejszych, bo wszystkich jest w okolicy ponad 80!), w których znajdziecie 153 posągi Buddy i ponad dwa kilometry kwadratowe obłędnych malowideł skalnych. Budowane przez stulecia przez lankijskich królów, są dziś najokazalsze na wyspie.

Na obiad zatrzymajcie się w kolejnym hela bojun (kawałek za Dambulą w miejscowości Pelwehera), a potem lećcie od razu w kierunku Sigiriya i zacznijcie (a w zasadzie skończcie) od solidnego, dwugodzinnego masażu ajurwedyjskiego w osadzie leczniczej Athreya Ayurveda II (zioła, śpiew ptaków, kadzidła i te sprawy) w miejscowości Habarana. 

GDZIE SPAĆ

/ z dużym ogrodem i rewelacyjnym śniadaniem: The Cattleya Guesthouse





DZIEŃ 9: Sigiriya – Horathapola (około 3 h jazdy)

Z samego rana – zanim zrobi się piekielnie gorąco – lećcie zobaczyć ruiny starożytnego pałacu i twierdzy zbudowanych na szczycie 180-metrowej skały Sigiriya Rock. Wspinaczka zajmie Wam dobre pół godziny, ale warto się zasapać, bo widok ze szczytu naprawdę robi wrażenie. Koniecznie weźcie ze sobą wodę! Tak przy okazji: Sigiriya to najdroższa atrakcja Sri Lanki - wejście na teren kompleksu kosztuje 30 USD (na miejscu za bilet zapłacicie tylko gotówką, może być w rupiach, albo kupicie wcześniej online TU).  http://eservices.ccf.gov.lk/eticketing/landing

Gdy skończycie plątać się po zakamarkach starożytnego miasta, zjedzcie szybki obiad (albo poproście Waszego przewodnika, żeby zatrzymał się w jeszcze innym hela bojun przy trasie) i obierzcie kierunek z powrotem na zachód. Pora chwilę odpocząć po tej dość intensywnej wycieczce, więc zatrzymajcie się w Horathapola Estate, ponad 200-letnia posiadłości otoczonej organiczną plantacją kokosową i cynamonowcami, gdzie słychać tylko śpiew ptaków i szum wody w basenie. Jest tu tak błogo i tak smacznie, że zapomnicie o bożym świecie. Alternatywnie – jeśli nie macie ochoty na takie fancy relaksy – jedźcie prosto do miasta Negombo albo zaszyjcie się gdzieś niedaleko w hoteliku przy plaży.





DZIEŃ 10: Horathapola – lotnisko Kolombo (około 40 minut jazdy)

Ostatnie lankijskie śniadanie (pol roti – małe, koksowe placuszki, idealne z domową konfiturą z pomarańczy – będą śnić mi się po nocach!), ostatnia filiżanka aromatycznej, lankijskiej herbaty i pora jechać na lotnisko. Tylko pamiętajcie: wymieńcie przed wyjazdem wszystkie lankijskie rupie! (Dlaczego? Przeczytasz o tym w Lankijskie FAQ) 



MOJE TOP 


> nurkowanie na wrakach okrętów w Hikkaduwa
> kolonialny Fort Galle i obłędne owoce morza w The Tuna & The Crab
> nocleg w namiocie na kempingu przy samym Parku Narodowym Yala
> świątynia w jaskiniach w Dambulli
> naturalne, ziołowe zabiegi Ayurveda 
> prześwietne, lokalne food courty hela bojun
> tyrolka nad polami herbaty!


CO WARTO ZROBIĆ INACZEJ


> dorzucić więcej plaży i leżenia brzuchem do góry!
> przystanek w Nuwara Elija: niekoniecznie
> spędzić noc w klimatycznym pensjonacie w Galle

MAPA


/ zdjęcie na okładce: Tiago Rosado - Unsplash
więcej o mnie