2020/02/05

Sri Lanka: gdzie pojechać na safari?

Planując swoją wycieczkę na Sri Lankę prędzej czy później trafisz na hasło SAFARI i nie ma się czemu dziwić – wyspa tak bardzo kipi przyrodą, że sama się o to prosi. Masz ochotę na safari? Świetnie. Ale najpierw praca domowa…  

Bo wybranie safari nie jest proste – prawdę mówiąc sama decyzja, czy warto jechać na safari, nie jest prosta. Dlaczego? Ano dlatego, że to taki wynalazek, w przypadku którego trzeba trochę wyjść z bezrefleksyjnych ram urlopu. Safari jest trochę jak zoo: niby fajne, ale jednak niefajne, gdy się nad tym dłużej zastanowić. Teoretycznie dzikie zwierzęta żyją sobie, jak chcą, ale w praktyce to guzik prawda -  mają swój wybieg i życie zamknięte w ciasne (mniej lub bardziej) ramy: czy to klatki, czy muru dookoła zoo, czy ogrodzenia parku narodowego. Wmawiają nam, że idziemy podglądać zwierzęta w ich naturalnym środowisku, ale ile naturalności to środowisko tak naprawdę zachowało?

CZY WARTO JECHAĆ NA SAFARI?

Nie chcę Was do safari ani zachęcać, ani zniechęcać - chciałbym po prostu, żebyście wiedzieli, z czym safari się je i jak wybrać safari na Sri Lance ODPOWIEDZIALNIE. Zacznijmy więc od postaw. 

Tak, byłem na safari, ale z tyłu głowy mam cień przekonania, że safari jest (albo przynajmniej może być) ZŁE. Bo włazicie z butami w życie zwierząt -  i to bardzo dosłownie. Wsiadacie do dżipa, czasem warczącego, którym wjeżdżacie na teren parku narodowego, wypatrując dzikich zwierząt. W tym kontekście „wypatrywanie” można zamienić na „polowanie” – z tym wyjątkiem, że celujecie aparatami, a nie spluwami. Krążycie, jeździcie, szukacie, a Waszemu kierowcy i przewodnikowi zależy głównie na tym, żeby pokazać Wam słonia, geparda, tukana albo innego zwierzaka. To czasem po prostu nagonka.

I teraz pytanie: jak bardzo taka ingerencja w przyrodę wpływa na zwierzęta? Stresują się czy nie? Boją się samochodów czy nie? A może już nie, bo się przyzwyczaiły? Tylko wtedy czy to wciąż dzika przyroda, jeśli przyzwyczaiła się do odgłosu dieslowskiego silnika… Takie pytania można mnożyć i mnożyć, ale często trudno na nie odpowiedzieć. 

A z drugiej strony, czy to znaczy, że na safari nie warto jechać? Czy to nie jest tak, że safari jest najlepszym dostępnym sposobem podglądania zwierząt w prawie-naturalnych warunkach? Czy to nie dobry sposób na poznanie naszej planety i zobaczenie rzeczy, których nigdy więcej nie będziemy mieli okazji zobaczyć? 



JAK WYBRAĆ SAFARI?

Jestem po środku i stoję w rozkroku. Nie wiem, co mam myśleć o wynalazku safari. Wiem natomiast, że jeśli zdecydujecie się na jakieś wybrać (nieważne, gdzie na świecie), powinniście wybrać je z GŁOWĄ i pamiętać o kilku ważnych rzeczach:

> NIE organizujcie safari SAMI: na Sri Lance bez problemu można wynająć jeepa, podzielić się jego kosztami z innymi, zapłacić za wejście do parku i zdać się na swojego kierowcę – to bardzo niedobry pomysł… To będzie najtańsza opcja, ale jeśli chodzi o safari, nie można być skąpym: w ten sposób łatwo możecie trafić na stary, kopcący samochód i prawie na pewno kierowcę, który po angielsku mówi bardzo średnio – a w safari nie chodzi o transport, ale o wiedzę, doświadczenie i odpowiednie (z pokorą!) traktowanie dzikiej przyrody.

> Dlatego powinniście znaleźć FIRMĘ, KTÓRA SPECJALIZUJE SIĘ W ORGANIZOWANIU safari i która robi to dobrze. Poczytajcie, posprawdzajcie, rzućcie okiem na opinie w Internecie i to, co dany organizator oferuje i jak podchodzi do dzikiej przyrody.

> Dobry organizator safari zapewni Wam nie tylko kierowcę, ale też PRZEWODNIKA, który powinien mieć ogromną wiedzę o wyspie, parku narodowym, który odwiedzacie i oczywiście o przyrodzie. To jego rolą jest zatrzymać samochód, gdy zauważy coś interesującego i Wam o tym opowiedzieć. Gdyby nie Manju, mój przewodnik z Kulu Safaris, doświadczenie z safari byłoby o niebo mniej ciekawe.

> Dobrzy organizatorzy DOBRZE TRAKTUJĘ PRZYRODĘ – wiedzą, gdzie i kiedy jechać, a gdzie nie. Prowadzą badania, współpracują z organizacjami chroniącymi przyrodę i mają swój niemały wkład w edukację i promocję zrównoważonego podejścia do natury. Regularnie współpracują z ekipami badawczymi i sami prowadzą badania. Nie traktują parków narodowych jak zoo, ale jako bardzo cenny wycinek dzikiej przyrody, o który trzeba dbać.  

Niżej opiszę Wam moje doświadczenia z safari, ale zanim to, dwa słowa o:

GDZIE NA SAFARI NA SRI LANCE?

Sri Lanka jest chyba jedyny miejscem na świecie, gdzie na tak niedużej przestrzeni znajduje się tak wiele, tak bardzo bogatych w faunę i florę parków narodowych i obszarów chronionych. W sumie jest ich 26, a drążąc temat safari, najczęściej przeczytacie o: Yala, Udawalawe, Wilpattu, Bundala i Wasgamuwa. Wybór parku powinniście podyktować tym, jaka jest trasa Waszej wycieczki i jakie zwierzęta chcecie zobaczyć – bo to w praktyce będzie Was najbardziej interesowało. Przybliżę Wam dwa z nich: w Parku Narodowym Yala byłem, o Udawalawe dużo czytałem i słyszałem – a jeśli interesuje Was więcej opcji, możecie zajrzeć TU.

Yala National Park

Drugi największy na wyspie, często uznawany za najlepszy – głównie z powodu sporej populacji lampartów lankijskich (30-40 osobników w 130000-hektarowym parku), które można tu względnie łatwo wypatrzeć (nie zawsze i nikt nie da Wam gwarancji – mi się nie udało, mimo że dzień wcześniej przewodnik namierzył dwa). Mieszkają tu też oczywiście lankijskie słonie azjatyckie (choć względnie niewiele), ponad dwieście gatunków ptaków, krokodyle, sporo jeleni, dużo pawi, tukany, dzikie bawoły błotne i dużo, dużo więcej.

Yala jest podzielona na kilka bloków, z których turystom udostępnione są tylko dwa, a z tego dotarcie do jednego zajmuje sporo czasu – z tego też powodu najlepszą opcją jest safari z noclegiem niedaleko parku (na przykład w namiocie, o tym czytajcie dalej). To – w połączeniu ze sporą populacją gepardów – sprawia, że Yala jest BARDZO popularna i bywa… zatłoczona (słyszałem opowieści, że zdarza się tu jechać w korku jeepów, a to jest bardzo NIE TAK). Natomiast, żeby być sprawiedliwym, po niefortunnych wydarzeniach wiosną 2019 liczba turystów na Lance drastycznie spadła (mówi się nawet o 40-procentowym spadku) i można odczuć także w Yali – podczas mojego safari napotkałem tylko 2-3 inne jeepy. Więc reasumując: jeśli Yala, to możliwie szybko (liczba turystów wróci w końcu do dawnego poziomu) i z dobrym operatorem, którego przewodnicy wiedzą, gdzie jechać wtedy, gdy wszyscy jadą w jedno miejsce. 

Udawalawe National Park

SŁONIE – tak może reklamować się Udawalawe. To najlepsze miejsce w Azji do podglądania słoni azjatyckich (mieszka ich tu ponad 400-500) i istnieje w zasadzie niepisana gwarancja, że tu słonie zobaczycie zawsze (podczas gdy w innych parkach narodowych to zawsze trochę loteria). Mix szerokich, ciągnących się po horyzont łąk i gęstej dżungli sprzyja leniwym spacerom słoniowych stad. Szanse spotkania innych zwierząt są mniejsze, ale jeśli to słonie i słoniątka są Waszym priorytetem, jedźcie tu. Dodatkowe plusy? Mniej ludzi i bliżej do zagłębia herbacianego.



JAKIE MAM OPCJE?

Upraszczając, safari mierzy się w Game Drive, czyli wjazdach do parku. Z reguły dziennie odbywają się dwie wycieczki, poranna i popołudniowa. Możecie więc zdecydować się na jedną, czyli pół dnia lub dwie, czyli cały dzień. Możecie znaleźć firmę, która zajmuje się samym safari i odbierze Was spod wskazanego adresu albo zdecydować się na nocleg w ramach safari - i tą opcję zdecydowanie bardziej Wam polecam. Jest droższa, ale moim zdaniem możliwość spędzenia nocy dwa kroki od dzikiej przyrody jest bezcenna. Z resztą umówmy się, że ocenicie sami – ja Wam tylko opiszę moje doświadczenie.


JAK WYGLĄDAŁO MOJE SAFARI?

WSPANIALE. Zaczyna się od błotnistej, wyboistej drogi, którą musimy pokonać, żeby dotrzeć do schowanego w gęstych zaroślach kampu. W recepcji - pod rozciągniętym, grubym tropikiem - wita mnie ginem z tonikiem i mocnym uścisk ręki. Dostaję mapę, notes i klucz do… mojego namiotu z łazienką (sic!). W środku: dobry pokój hotelowy. Wielkie i wygodne łóżko, biurko, dywan i poduszki w lankijskie wzorki, zdjęcia dzikich zwierząt na ścianach i dwie szklane butelki z filtrowaną wodą – kempingi Kulu Safaris są zero waste’owe, przetwarzają to, co mogą, energię czerpią ze słońca i nie produkują plastikowych odpadów. 

Chwilę potem idę do domku na drzewie z widokiem na wzgórza Parku Yala, gdzie czeka na mnie wielki kubek cejlońskiej herbaty i maślane ciasteczko. Gapię się w gęstą, zieloną dal i odpoczywam chwilę, po czym dostaję zaproszenie na obiad – taki od serca, napakowany lankijskimi smakami i zapachami, ziołami, przyprawami i korzeniami; wciąż ciepłe, kokosowe roti, kremowe curry z chrupiącymi ziarenkami kolendry i zupełnie niespodziewany sernik z ciasteczkami na deser. I jeszcze więcej mocnej herbaty!

A potem, aż do zachodu słońca, bawię się w Indianę Jonesa. W jeepie jestem tylko ja, para Szwajcarów i Manju, chodząca encyklopedia. Dostajemy lornetki i wtedy się zaczyna: krokodyle, słonie, dziesiątki pawi i setki jeleni, fruwające nad nami tukany, leniwe bawoły błotne i motyle wielkości dłoni. Suniemy powoli przez błotniste bezdroża Yali i słuchamy historii i ciekawostek, rozglądając się dookoła. Aż wreszcie dopada nas wieczór i słońce powoli chowa się za koronami drzew, kolorując niebo na szalony pomarańcz. Wracamy do kempingu!

Moje safari dobieg końca: następnego dnia czeka mnie jeszcze gigantyczne, lankijskie śniadanie (kokosowe roti, naleśniki z kokosowym miąższem, domowa marmolada z passiflory i z pomarańczy, soczysta papaja, przesłodkie banany i oczywiście obłędna, cejlońska herbata) i krótka wycieczka kajakiem przez okoliczne rozlewiska. Biorę szybki prysznic, żegnam się z chłopakami z Kulu Safaris i wracam na moją lankijską trasę. 







JAK ZAREZERWOWAĆ SAFARI

Powiem Wam szczerze, że nie spodziewałem się aż takiego przeżycia. Nocleg w namiocie w dżungli, małpy skaczące nad ranem po tropiku, pyszne jedzenie, herbata i wspaniały team, który o Yali mam wrażenie wie wszystko. Nie próbowałem w życiu innych safari, ale to było mistrzostwo!

Jeśli chcecie spróbować takiego doświadczenia, mam dla Was od Kulu Safaris mały prezent – zniżkę na safari na hasło GLODNYSWIATA. To nie jest tania zabawa, ale w cenie (musicie się nastawić na minimum 2600 zł za namiot) macie nocleg, pełne wyżywienie, mega profesjonalne safari i atrakcje w kempingu. Napiszcie maila do Kulu (KLIK), bo ceny bardzo różnią się w zależności od sezonu, obłożenia, wielkość namiotu (są też takie czteroosobowe) czy aktualnych promocji. Szczerze polecam odłożyć na to trochę kasy!

więcej o mnie