2017/08/02

MINI wycieczka, wielka szama - czyli co zjeść w drodze nad morze

Każdemu się kiedyś przytrafi podróż nad morze samochodem. A wtedy warto zamienić ją z mozolnej przeprawy z punktu A do B (a czasem walki o życie przy autostradowej bramce) w smaczną i urozmaiconą wycieczkę po jednym z piękniejszych regionów naszego kraju. I spróbować kilku rzeczy, które - ze sporym prawdopodobieństwem - mogą się Wam później śnić po nocach. Oto miejscówki, które upolowałem z MINI w drodze nad Bałtyk.


Wędzone ryby, ziemniaki i… ruchanki?
Tak, ruchanki, ale już spieszę ostudzić Wasze emocje - to kaszubskie placki drożdżowe, po prostu. Rozchodzi się o to, że na Kaszubach ciasta drożdżowego się nie wyrabia, a właśnie rucha, ot i cała tajemnica. W każdym razie ciepłe, świeże ruchanki prosto z patelni, oprószone cukrem pudrem albo z domową konfiturą to coś, za co można dać się pokroić. Ale zanim one, spróbujcie wciąż ciepłej, wędzonej ryby (dziki pstrąg WYMIATA), zupy rybnej (jednej z lepszych, jakie jadłem w życiu) albo wspaniałej babki ziemniaczanej. I wiem co mówię, bo chowałem się na babce ziemniaczanej! Koniecznie zajrzyjcie do Baru Drewutnia na skraju Wdzydzkiego Parku Krajobrazowego - nie dajcie się zwieść niepozornemu podjazdowi, niechlujnie porozrzucanym po ogrodzie drewnianym stołom i piwnym parasolom. Jedzenie serwują tu niesłuchanie dobre, a to, że koło 13:00 nie ma już niektórych pozycji z menu, mówi samo za siebie. Gratis przepiękne widoki po drodze. 




Domowe ciastko za piątkę, widok za miliony monet 
W Kaszubkism Parku Krajobrazowym zatrzymajcie się na chwilę w agroturystyce U Chłopa w Chmielnie - świeże, domowe ciasto, zastawa we wzór kaszubskiego haftu (można kupić!) i widok ze wzgórza na jezioro Kłodno są warte wiele więcej niż półgodzinnej przerwy. Ale uwaga, jest ryzyko, że zostaniecie tu na noc: pokoje mają ten sam, obłędny widok i codziennie wędzi się tu świeżą rybę.



Gofry z jajami, kaszubski burger, sernik i kawa
Śniadanie albo obiad w Sopocie? Świetnie. Zahaczcie, nawet jeśli jedziecie dalej na Północ! W Całym Gawle (do którego warto zajrzeć dla samego wystroju) zjecie świetne śniadaniowe gofry, na przykład z awokado, sadzonym jajkiem i domowym aioli, albo kaszubskiego burgera z burakiem, serem kaszubskim i domową konfitruą z rokitnika (i wołowiną, oczywiście). Przy odrobinie szczęścia piątkę przybije Wam sam Gaweł (tak, to nie nazwa z kosmosu). A później wybierzcie się na kawę: na przykład do LAS dolnysopotpółnoc, kompletnie niebanalnego miejsca całkiem blisko molo ze świetnymi wegańskimi ciastami (nie trzeba być wege, żeby polubić cytrynowy "sernik" z nerkowców!).





Pałacowa kruszonka
Jeśli zwieje Was na drogę numer 213 (czyli ciekawszą laternatywę dla krajowej szóstki wzdłuż wybrzeża), zróbcie sobie krótką przerwę w Pałacu Poraj (albo dłuższą, bo mają tu pokoje, nawet nie bardzo drogie jak na ceny nad naszym morzem): próbowałem na obiad (omal nie udusiłem się śliną, gdy usłyszałem o zupie z orzechów włoskich), ale musiałem obejść się kawą i słodkim, bo akurat karmili weselników. Tak czy inaczej, ciepłe owoce pod kruszonką z lodami (ogromna porcja) warte były krótkiego pit-stopu, a dzielnie wtórował im piękny ogród z bajkowym stawem, ozdobnymi, kutymi krzesłami porozrzucanymi tu i ówdzie na trawie usianej stokrotkami i niebanalnymi rzeźbami pochowanymi między drzewami. 


Śledź od A do Z
Szczerze uważam, że to pozycja obowiązkowa, nawet gdybyście musieli zboczyć odrobinę z kursu. Schowana na polach niedaleko Ustki Zagroda Śledziowa to miejsce tak miłe, urocze i smaczne, że nie chce się wychodzić. W starych, ceglanych zabudowaniach, które otaczają słodki dziedziniec z klasycznym parnikiem na środku, mieści się gościniec i karczma, a do tego jeszcze śledziowe muzeum (więc gdy Wasze jedzenie będzie się szykowało, możecie dowiedzieć się co nieco o polskiej historii śledzia). Śledzia zjecie wędzonego albo smażonego, w zupie, tatarze, śmietanie, oleju I TAK DALEJ, a do niego gorącego ziemniaka z pary i piwo z lokalnego browaru. Albo wódkę, w końcu co lepiej pasuje do śledzika?





Kawa i ciacho
Jeśli na Waszej trasie nie znalazł się Słupsk, to niech się znajdzie. To już ostatnia prosta, za chwilę wybrzeże, więc warto zatrzymać się na kawę: Kawodajnia Słupska serwuje świetną kawę, ale słynie też z ciast, prawie codziennie innych. A jak się trochę naładujecie, to zobaczcie przy okazji największą na świecie wystawę prac Witkacego w Muzeum Pomorza Środkowego. 


Smażona ryba i pavlova
Smażona ryba nad morzem to klasyk, którego ogromnym fanem nie jestem (co innego burger ze smażoną rybą w Kołobrzegu), ale zawsze i tak padam jego ofiarą. I choć Merkado w Darłówku Zachodnim zlewa się z masą nadmorskich smażalni, często niespecjalnie ciekawych, to urzekło mnie ciastem, w którym smażą rybę. Lekkie, fajnie doprawione i wcale nie bardzo tłuste, przypomniało mi świetne fish&chips z Camden w Londynie. Prosto i na temat. A na deser zajrzyjcie do AniAni Cafe, która znana jest ze smacznych deserów, ciast i tortów. I pavlovej. Ale co najważniejsze, można w niej uciec od paskudnego klimatu nadmorskiej promenady (zadzwia mnie, ile różnych gadżetów można wymyśleć i sprzedawać turystom - w tym roku rządzą fluorescencyjne pasma sztucznych włosów) i posiedzieć, we względnej ciszy, w przyjemnym ogródku. Miłego! 






* Podczas tej eskapady miałem okazję testować MINI Cooper S Countryman ALL4 i muszę przyznać, że gdyby tylko było mnie na niego stać, poważnie zastanawiałbym się nad sprezentowaniem sobie egzemplarza. No i ta urocza, wmontowana w bagażnik ławeczka! 





więcej o mnie