2016/01/06

Żarłoka sposób na Szanghaj - chiński kurs gotowania

Moja miłość do kuchennych wygibasów (i jedzenia!) nie jest tajemnicą, więc znalezienie kursu gotowania w Chinach było dla mnie tak oczywiste, jak tegoroczne święta bez śniegu. Wybieram więc jedną z szanghajskich szkół gotowania i po miłym przedpołudniu staję się dumnym posiadaczem nowej umiejętności - przygotowywania pysznych Xiaolongbao. 


Szkoła, którą wybrałem, mieści się w dzielnicy French Concession, więc z kubkiem kawy w ręku zaczynam dzień przyjemnym spacerem pod chińskimi platanami. Choć jeszcze wczoraj byłem w chłodnym Xi’an, dziś czuję się jakbym przyjechał do wiosennego Paryża - odrobinę surrealistyczne uczucie potęgują eleganckie kamienice i domy z czasów, gdy tę część miasta zamieszkiwali imigranci z  Europy, głównie Francji właśnie. W Szanghaju mnóstwo jest miejsc, gdzie Chiny koegzystują z Europą, a oba światy dopełniają się bez wyraźnej granicy między nimi.

Dzielnica Pudong, nowa twarz Szanghaju - pokazuje całemu światu, jak dynamiczne i nowoczesne są Chiny
French Concession to niesłychanie urokliwe (i oczywiście europejskie) miejsce.


Przecinam urokliwy plac, niemal żywcem wyrwany spod Wieży Eiffela, i skręcam w kameralną Dongping Road, gdzie w niewielkim domu, otynkowanym na biało, ulokowała się Chinese Cooking Workhop - spędzę w niej dwie bardzo smaczne godziny. Na dość ciasnym dziedzińcu stoi przeszklona wiata, w której zaaranżowano kulinarną klasę: przez jej środek ciągnie się długi, metalowy stół, na ażurowych półkach stoją dziesiątki kuchennych gadżetów, a w rogu - na wielkim, drewnianym wieszaku - czekają trochę wysłużone, kolorowe fartuchy. Chwytam pomarańczowy i zanim go dokładnie zawiązuję, słyszę ciche „nihao” - to prowadząca nasze zajęcia wchodzi żwawo do pomieszczenia i wręcza nam menu dnia wraz z kopią przepisów do zabrania do domu. Okazuje się, że zajęcia będą dość specyficzne (a na pewno wyzywające dla moich zdolności niewerbalnych) - pani praktycznie nie mówi po angielsku! Choć odrobinę to zaskakujące w szkole, która powstała z myślą o expatach, to nie narzekam i posłusznie naśladuję naszą guru. Początek nie jest w końcu trudny - myjemy ręce! 


W planie mamy przygotowanie Xiaolongbao, czyli gotowanych na parze pierożków nadzianych „zupą” (o tym za chwilę) i popularnej w Azji bubble tea, czyli mlecznej herbaty z tapiokowymi żelkami. Będzie to co prawda tea bez tea - w składnikach nie ma słowa o herbacie - ale na pewno pyszna, bo jej bazą ma być mleczko kokosowe. A o co chodzi z tą zupą? Otóż Xiaolongbao nadziewa się mięsnym (wieprzowym) farszem, do którego dodaje się pork jelly - ta wieprzowa galaretka powstaje przez bardzo długie gotowanie mięsa z przyprawami, aż powstanie gęsta, bogata w żelatynę zupa. Gdy wystygnie (i zetnie się jak galaretka właśnie) kroi się ją w drobną kostkę i dodaje do farszu. Podczas gotowania na parze rozpuści się ona ponownie, wypełniając pierożki pysznym, aromatycznym sosem. Voila!  

Dostajemy potrzebne przyrządy i zaczynamy. Na blacie ląduje mąka i woda, z których zagniatamy elastyczne ciasto. To najłatwiejsza część. Formujemy z ciasta podłużny wałek i dzielimy go na osiem mniejszych kawałków - teraz zaczyna się prawdziwa zabawa. Każdą porcję musimy rozwałkować na idealne kółko. Inaczej niż my, Chińczycy najpierw dzielą ciasto na niewielkie porcje, a następnie każdą wałkują osobno. Żadnego wykrawania, szklanek czy foremek. I żadnych odpadków, co mi się akurat podoba. Mały wałek nie trzyma się na początku ręki, ale szybko nabieram wprawy i bez większych problemów zamieniam kulki ciasta w równe placuszki (jedną ręką wałkując, a drugą obracając ciasto). 

Zagnieciona ciasto wałkujemy i składamy, wałkujemy i składamy - podobnie jak ciasto francuskie 

Z tak przygotowanego ciast formujemy wałek i kroimy go na równe części...
...i każdą delikatnie rozpłaszczamy.
Wałkowanie wymaga trochę wprawy i koordynacji - ciasto trzeba dynamicznie obracać i wałkować w tym samym czasie.
Teraz czas na farsz: mieszamy mięso z wieprzową galaretką, szczypiorkiem, imbirem i przyprawami, wśród których niesłychanie ważne są ocet winny i olej sezamowy - to one nadają pierożkom charakterystycznego smaku. Niewielkie porcje pachnącego sezamem farszu nakładamy na cienkie ciasto i wykręcając palce próbujemy naśladować naszą nauczycielkę - zawinięcie pierożka w idealną sakiewkę, zakończoną spiczastą rozetką, nie jest łatwe! Przy trzeciej sztuce staję na wysokości zadania i wypełniam swój bambusowy koszyczek ładnymi, pękatymi Xiaolongbao. 




To zdecydowanie najtrudniejsza część całej zabawy - zawinięcie farszu w ciasto.

I wreszcie jest, trzeci z kolei - idealny xiaolongbao.
Gdy pierożki gotują (parują?) się w kuchni, przygotowujemy szybką i niesłychanie prostą bubble tea bez tea. Mleko skondensowane oraz mleczko kokosowe rozrzedzamy wodą, dodajemy ugotowane wcześniej tapiokowe perełki i mieszamy. Tyle - przyjemny, słodki napój, lekko ciepły od gorącej jeszcze tapioki, świetnie posłuży za deser.


Chwilę później wciąż parujące, bambusowe koszyczki wjeżdżają na stół, cieszymy się jak dzieci. Xiaolongbao są dokładnie takie, jak trzeba: miękkie, elastyczne ciasto szczelnie zamyka półpłynne nadzienie, które można zobaczyć przez malutki otwór w zamkniętym pierożku. Ostrożnie zjadamy jeden po drugim, pozwalając gorącej „zupie” rozpływać się po ustach, roznosząc cudowny aromat sezamu, imbiru i czosnku. W połączeniu z winem sojowym, w którym obowiązkowo trzeba zanurzyć pierożek przed zjedzeniem, całość jest po prostu przepyszna. To zdecydowanie jeden z moich ulubionych, chińskich smaków!




The Bund - jedna z głównych atrakcji Szanghaju i świetna próbka tego, jaki klimat tu kiedyś panował. 
Szanghaj ma też jednak bardzo wyraźną, chińską twarz - wystarczy wybrać się do jego starej części, aby znaleźć ciasne uliczki, w których suszy się pranie, a stare kobiety sprzedają żywe kurczaki.

INFORMACJE PRAKTYCZNE: W Szanghaju można znaleźć wiele kursów gotowania, wybierzcie więc taki, który najbardziej odpowiada Wam swoim zakresem - manu może być bardzo różne. Ja postawiłem na klasyk - kurs Dim Dum - i się nie zawiodłem. Choć kurs był prawie niemy, dobrze się bawiłem i porządnie się bawiłem. Informacje o kursach w Chinese Cooking Workshop i rezerwacje na stronie www.chinesecookingworkshop.com. Kursy odbywają się z reguły dwa razy dziennie (przed i po południu) i kosztują 150 CNY. Możliwe kursy prywatne i rezerwacje grupowe, część spotkań obejmuje też wizytę na targu. 


więcej o mnie