2019/06/22

48 godzin w Bremie, czyli gdzie na urlop w Niemczech

Gdybym miał Wam podać listę miast, które uważam za idealne na krótki wypad, Brema znalazła by się w jej pierwszej dziesiątce. Poważnie: rzadko spotyka się tak przyjemne i kompaktowe miasta!


Gdyby bracia Grimm zobaczyli dziś Bremę, żałowaliby, że ich „Muzykanci z Bremy” nigdy do niej nie dotarli – ale jednocześnie pewnie bardzo by się ucieszyli, że ekipa osła, psa, kota i koguta została symbolem tego miasta. Muzykanci – prawdziwi pragmatycy – szukali ucieczki od śmierci, jednak w Bremie znaleźliby dużo, dużo więcej.

Sam, wsiadając w Warszawie do samolotu, nie wiedziałem, czego się spodziewać (oczywiście miałem ze sobą listę miejsc, które chciałem zobaczyć i rzeczy, które chciałem zjeść, ale nie miałem wyobrażenia, „jak to będzie”). No i okazało się, że odkryłem superanckie miejsce na krótki wypad – Brema to dla mnie trochę mini-Sztokholm, a „być jak Sztokholm” (studencka miłość, sami rozumiecie) znaczy dla mnie bardzo dużo. Schludna i elegancka, ale nie nudna, rześka i przewiewna (w końcu całkiem niedaleko jest Morze Północne), zielona i naprawdę ciekawa. I smaczna! A wiadomo – jak coś jest smaczne, nie może być źle. Oto mój plan na dwa dni w Bremie!

// DZIEŃ PIERWSZY

/ Rano

Odpuśćcie sobie kawę podczas śniadania w hotelu – wychylcie za to filiżankę do porcji tradycyjnych bremeńskich słodyczy w kultowej kawiarni Konditorei Knigge: Klaben to coś w rodzaju keksu, ale wypełniają go tylko rodzynki. Morze rodzynek! Kaffebrot to małe sucharki z masłem, cukrem i cynamonem (koniecznie maczajcie w kawie!), a Kluten to miętowe pół-czekoladki, czy może bardziej cukierki oblane z jednej strony czekoladą deserową.

To bremeńskie trio słodyczowe da Wam wystarczająco dużo powera na spacer po pięknym, bremeńskim rynku. Choć Muzykanci Grimmów nigdy do Bremy nie dotarli, są dziś symbolem miasta, a ich posągu nie można ominąć – ba, trzeba go nawet złapać za ośle nogi, ale uwaga, za obie: za jedną łapią tylko osły. Tuż obok zobaczycie wielki posąg Rolanda, który symbolizuje niezależność Bremy – mówi się, że tak długo, jak Roland będzie stał na rynku, tak długo Brema będzie niepodległa (według urban legend miasto ma nawet w skarbcu – tak na wszelki wypadek - zapasowy posąg) – oraz XV-wieczny ratusz, który jest jednym z najznamienitszych przykładów architektury gotyckiej w Europie, a od jego przepięknej renesansowej fasady, dobudowanej w XVII wieku, trudno oderwać wzrok. I wreszcie zajrzyjcie do oddalonej o trzy kroki potężnej katedry, która przez ponad 90 lat w XVI wieku obrastała zamknięta kurzem, bo Bremeńczycy nie mogli się dogadać, dla wyznawców której religii ma być przeznaczona – biedaczka!

Krótki spacer dzieli Was od Böttcherstrasse, wąskiej uliczki zbudowanej na zlecenie ekscentrycznego potentata kawowego Ludwiga Roseliusa – to bardzo osobliwy i wdzięczny przykład mieszania architektonicznych stylów. Tu znajdziecie też – na dachu Glockenspiel House – instalację z 30 dzwonków z miśnieńskiej porcelany (pierwszej europejskiej porcelany!), która co godzinę (między południem a 18:000) wygrywa melodią łączącą folkowe piosenki i morskie szanty. Równoległe – w przyległej do budynku wieżyczce – możecie obejrzeć 10 drewnianych figurek, które w rytm porcelanowych dźwięków odgrywają scenę upamiętniającą zamorskich odkrywców. Słodkie! Na koniec zajrzyjcie do Bremer Bonbon Manufaktur, gdzie wesoła ekipa wyrabia ręcznie przeróżne cukierki – na przykład takie o smaku ginu z tonikiem. TAK, ginu z tonikiem!






/ Po Południu

Wróćcie na plac obok ratusza i wrzućcie na ruszt obowiązkowego wursta – w budkach naprzeciwko siebie panowie Kiefert i Stockhinger serwują od lat niemieckie kiełbasy, a dyskusje, gdzie przygotowują je lepiej, prawdopodobnie nigdy nie ustaną. Na Wasze szczęście: w obu miejscach są super i nie traficie źle. A gdy wytrzecie resztki słodkiej musztardy z ust, obierzcie kierunek na jedną z najstarszych fabryk kawy w Niemczech, gdzie kiedyś powstawała pierwsza komercyjna kawa bezkofeinowa HAG (stworzona przez Ludwiga Roseliusa właśnie), a dziś wypala się kawę Lloyd. Fabrykę można zwiedzać w poniedziałki o 11:00 oraz w pierwsze piątki (o 15:00) i niedziele miesiąca (15:30), a w przyległej do niej kawiarni można wypić świetne espresso i zaopatrzyć się w paczkę świeżo palonych ziaren (są też ciekawe herbaty i kakao).




/ Wieczorem

Warto wrócić do centrum i wybrać się na spacer po bajkowej dzielnicy Schnoor – kiedyś mieszkali tu rybacy, rzemieślnicy i kupcy, a dziś mieszczą się ciekawe butiki i knajpy. Jeśli będziecie mieli niedosyt słodkiego (i zdążycie przed 18:00), zajrzyjcie do kultowej Konditorei Cafe im Schnoor na jeszcze jeden kawałek Klaben, a potem poplączcie się po okolicy. Schnoor słynie z uroczych domków, których kolorowe, drewniane fasady ciasno otaczają brukowane uliczki, a wszystko razem wygląda jak ogromny domek z piernika (no, coś w ten deseń). Przeładniutkie, a tradycyjne niemieckie restauracje (jak na przykład Gasthof zum Kaiser Friedrich), które tu znajdziecie, są świetnym miejscem do spróbowania na kolację na przykład Labskaus, czyli potrawki z mielonego mięsa i ziemniaków, podawanej z sadzonym jajkiem, kiszonym ogórkiem i śledziem. Dziwne to niemiłosiernie (sami zobaczcie...), ale dawno temu żaden marynarz nie wyszedłby na pokład, gdyby wcześniej nie wchłonął porcji mięsnej papki – musi więc ma jakąś magiczną moc! Albo milion kalorii, też spoko.



// DZIEŃ DRUGI

/ Rano

Podobno rano nie wypada pić, ale jak to mówią: gdzieś już jest wieczór, więc dziś zacznijcie od wizyty w browarze. Union Brauerei to bardzo ciekawe, a przy okazji super ładne miejsce z ciekawą historią. Pierwszy browar wybudowano tu w 1907 roku, po czym przez różnie historyczne zawirowania zamknięto go w 1968 (możecie tu zobaczyć wystawę fotek z tamtych czasów!) i aż do 2015 w potężnych budynkach z cegły nie działo się nic – to wtedy reaktywowano Union, w którym dziś warzą świetne piwa kraftowe. Możecie zwiedzać, próbować, a nawet wybrać się na całodniowe warsztaty z warzelnictwa. I ekipa jest super fajna! A potem zabierzcie swój piwny zapas (zakup pamiątek zalecany), wskoczcie w tramwaj i zajrzyjcie do Kunsthalle Bremen, w której poobcujecie z prawdziwa sztuką, a do końca sierpnia 2019 zobaczycie też bardzo ciekawą wystawę na temat Muzykantów z Bremy – w końcu osioł, piec, kot i kogut to postaci kultowe, którym retrospekcyjna wystawa bardzo się należy!



/ Po południu

Pora na obiad! Świetnie się składa, bo tylko krótki spacer (znów! mówię Wam, Brema jest ultra kompaktowa!) dzieli Was od Markthalle Acht, czyli super fajnej foodowej miejscówki zaaranżowanej na halę targową, gdzie możecie popróbować całej masy fajnych rzeczy: od mezze, przez azjatyckie przysmaki, po pizzę i wursta. Znajdziecie tu tez lokalne smakołyki, piwo, wino i czego tam jeszcze dusza zapragnie. Trochę hipstersko, trochę modnie, ale przede wszystkim mocno wyluzowanie, więc koniecznie zajrzyjcie!

A potem wybierzcie się na jeszcze jedno… piwo. W końcu to w Bremie – w jednym z największych niemieckich browarów – powstaje znany wszem i wobec Beck’s. Browar możecie zwiedzać (choć wystawie przydałoby się trochę odświeżenia i uwspółcześnienia), a po wycieczce popróbować różnych wariantów piwa w przyległym barze – i to jest niezła sprawa, bo dostaniecie do popróbowania piw, których albo nie sprzedaje się poza rynkiem niemiecki albo nie sprzedaje się wcale (jak na przykład Beck’s Soundpils - seria wyprodukowana z chmielu, do którego… mówiono! ZOBACZ). Piwny tasting najlepiej wychodzić, więc wybierzcie się na spacer bulwarem nad Wezerą, która płynie przez Bremę. Posiedźcie na ławce, poleżcie na trawie albo na leżaku na plaży, a potem idźcie dalej, aż dojdziecie do…



/ Wieczorem

Viertel (wejdźcie w nią ulicą Sielwall)! Dzielnicy, którą można w zasadzie opisać jednym słowem: BOHEMA. Trochę kiczu, sporo typowych niemieckich pubów, teatry, biblioteki i kreatywne centrów kultury, a do tego ciekawe butiki i świetne miejscówki z kebabem. Poplączcie się po małych uliczkach, bo tylko wtedy poczujecie, o co tu chodzi! Viertel obrazuje też bardzo ciekawe zjawisko, którego nie widziałem nigdzie indziej: zobaczycie tu eleganckie kamienice jednorodzinne (jak wyrwane z Nothing Hill), sąsiadujące z socjalnymi blokami z czerwonej cegły. Zupełnie jakby ktoś skleił ze sobą drogą, przedmiejską dzielnicę z centralnym blokowiskiem. Przeciekawe! A że nie zachwycać się na głodnego, zjedzcie kolację w Kuche13 – przytulnej, jasnej restauracyjce na rogu słodkiej kamienicy. Malutka i wiecznie pełna, więc zarezerwujcie stolik. Karta zmienia się co tydzień, więc możecie liczyć na ciekawe, sezonowe dania. Ja trafiłem na mnóstwo szparagów i młodego groszku, świeży miętowy jogurt, lokalną szynkę z dzika i pesto z niedźwiedziego groszku. Nietanio, ale warto. Menu tylko po niemiecku, a płatność gotówką – nie obsługują innych kart niż niemieckie. Smacznego!

PS – do hotelu możecie wrócić pieszo, bo – znowu – Brema jest mega kompaktowa!







/ INFORMACJE PRAKTYCZNE
JAK ZWIEDZAĆ: powyżej macie moją mapkę - pobierzcie, zapiszcie w aplikacji Google Maps i używajcie (nawet offline) podczas zwiedzania. Znaczniki fioletowe to DZIEŃ PIERWSZY, a zielone to DZIEŃ DRUGI. Po mieście najwygodniej poruszać się pieszo i komunikacją miejską: rzućcie okiem na oficjalną turystyczną kartę ErlebnisCARD - poza transportem miejskim zapewnia też szereg zniżek i jest dostępna w różnych konfiguracjach (dorosły, dorosły + dziecko, grupa): INFO.

JAK JECHAĆ: z Polski - dłuższy roadtrip samochodem (z Warszawy ok. 1000 km), długaśna wycieczka autokarem (z Warszawy ok. 16 h) albo samolotem z przesiadką w Niemczech (Lufthansa) lub Amsterdamie (KLM). Z Berlina dojedziecie pociągiem w 3 h, a z Hamburga w 1 h. Z Gdańska bezpośredni lot od Wizzair.

GDZIE SPAĆ: w hostelu sieci a&o hostels - leży 7 minut spacerem od dworca (albo dwa przystanki tramwajem), serwuje super śniadanie i ma wygodne 2-osobowe pokoje z łazienką - a umówmy się, podczas intensywnego zwiedzania wygodne łóżko, czysta łazienka i dobre śniadanie to pełen sukces. To hostel tylko z nazwy, bo standard ma podstawowy, ale hotelowy. Ceny za pokój dwuosobowy startują od 13 EUR za noc (serio!). A tu łapcie parę zdjęć.




//na wycieczkę zaprosiły mnie organizacje turystyczne Niemiec oraz Bremy – jeśli potrzebujecie więcej pomysłów na spędzenie czasu w mieście, koniecznie zajrzyjcie na stronę BREMEN. LIVE IT!, gdzie znajdziecie masę ciekawostek, wskazówek i przydatnych informacji
więcej o mnie