Każdy, kto planuje wycieczkę do Bangkoku, prędzej czy później wpisze na listę wypad na drinki w rooftop barze. I słusznie: to jedna z fajniejszych atrakcji, która pozwala spojrzeć na miasto z zupełnie innej perspektywy (10., 30., czy 60. piętra). Ale chmury w Bangkoku mają więcej do zaproponowania!
A mowa o kolacji: wyobraźcie sobie, że spędzacie 3 godziny w przytulnym wnętrzu (albo na dachu budynku, co kto woli), z przepysznym jedzeniem i świetnym winem. Obserwujecie zachodzące słońce, niebo zmieniające kolory i wreszcie miasto rozświetlone setkami okien wieżowców i kolorowym chaosem ulic. To naprawdę fajne przeżycie!
Podczas mojego ostatniego pobytu miałem okazję wybrać się na taką kolację: w tajskiej restauracji Saffron na 50. piętrze hotelu Banyan Tree (tak tak, farciarz dostałem od nich zaproszenie, a że staram się wynajdywać fajne miejscówki, nie odmówiłem). I wiecie co? Choć jadłem w Tajlandii bardzo dużo i w wielu miejscach, to był jeden z najlepszych tajskich posiłków w moim życiu. Nie przesadzam. Kropka.
A co i czemu tak mi podeszło? No słuchajcie sami - w menu degustacyjnym Siamese Set znalazły się: chrupiąca kałamarnica z czosnkiem i czarnym pieprzem w sosie z kałamarnicowego atramentu, łosoś z miętowo-kolendrową sałatką z pikantnym limonkowym dressingiem, niezawodna tom yum goong – ostro-kwaśna zupa z krewetkami (zobacz mój ultra łatwy PRZEPIS), zielone tajskie curry z polędwicą wołową, kurczak z nerkowcami w sosie sweet chili z woka i wreszcie fioletowa galaretka z kwiatu Butterfly Pea z lodami z liczi. Do tego tajskie wino z Północy (Colombard i Shiraz) i lampka musującego wina z Włoch (trochę te Włochy od czapy, ale wino prze). No i? Jeśli się nie zaśliniliście, to nie ma dla Was ratunku!
Taka przyjemność kosztuje około 380 zł (3250 batów) za osobę, a bez wina: ok. 230 zł (1950 batów; plus 17% za podatek i service charge). Niemało, ale moim zdaniem warto się szarpnąć. W Saffron macie do wyboru jeszcze dwa inne menu degustacyjne: Orchid Set (3 dania plus deser za 1750/2950 batów) i Signature Set (6 dań z deserem za 2150/3850 batów) oraz oczywiście dania z karty, jeśli kilka serwowanych ciągiem to dla Was za wiele. To ultra-tajskie doświadczenie (jedzenie, widok na miasto, muzyka w restauracji, stroje obsługi, świeże orchidee porozrzucane tu i ówdzie, no miodzio). Stolik zarezerwujcie przynajmniej dzień wcześniej (TU).
Podsumowując: jeśli nie jedziecie do Tajlandii na super ciasnym budżecie albo jedziecie na super ciasnym budżecie, ale nie macie problemu z wydaniem pieniędzy na takie once-in-a-lifetime doświadczenie, to naprawdę warto. Miłego!
*jak wspomniałem, restauracja Saffron zaprosiła mnie do przetestowania swojego menu degustacyjnego, ale frajerstwem byłoby jej szczerze nie zarekomendować: jeśli możecie sobie pozwolić, zróbcie to!