2017/07/03

Co zjeść w Szczecinie? Bajgla i tartę cytrynową!

Amerykańskie bajgle i francuska tarte au citron w Zachodniopomorskiem? A tak: wpadnijcie do Szczecina na bajgle i boską tartę cytrynową!

W Szczecinie znalazłem się przy okazji mojej letniej fuchy z Projektem Plaża: lot tam był tańszy niż bilet na pociąg nad samo morze, więc tylko głupi tłukłby się 8 godzin koleją. Poza tym dostałem w prezencie auto na weekend, więc jak nie podjechać, skoro już tak blisko? Plan miałem jasny, bo jechałem do Szczecina z dwiema rekomendacjami: jedną od Krytyki Kulinarnej, która rozpływała się nad bajglami w jednej ze szczecińskich knajp (sprawdzam!) oraz od znajomego, który prowadzi warszawską kawiarnię STOR - siłą rzeczy była to więc rekomendacja kawowa. Jak więc smakowały mi bajgle i co się stało z rekomendacją kawową, że skończyła cytrynową?

Królewskie bajgle Króla Jana
„Najlepsze bajgle w Polsce!”, brzmiała recenzja. Bajglomonsterem nie jestem, ale lubię bułki z dziurką (zwłaszcza po pobudce o 5:00 i telepiącym porannym locie). Jadę więc prosto do Bajgli Króla Jana na starym mieście i bez wielkiego wydziwiania zamawiam bajgla… Król Jan. Bułkę wybieram z sezamem (tak, możecie wybrać swojego ulubionego bajgla!) i otrzymuję ją z solidnymi plastrami pastrami (jest też wersja podwójna, jeśli lubicie mięso albo wybitnie przepadacie za pastrami), kiszonym ogórkiem i musztardą miodową, która okazuje się bardziej francuską. I choć nadzienie (smaczne, żeby nie być niesprawideliwym) nie powala mnie jakoś wybitnie (wyobrażałem sobie najwyraźniej cuda wianki albo miałem pecha i trafiłem na zły dzień), to bułka faktycznie okazuje się majstersztykiem: mięsista i zwarta, ale wcale nie za ciężka, z cudnie wypieczoną skórką i niezawodnym sezamem. I wiecie co? Takie bułki to bym zjadł ze trzy: z masłem i solą albo truskawkowym dżemem mamy. Super mają te bułki! 



Kafle, kawa i tarta
Mam nieodpartą ochotę zalać bajgla kawą, więc zanim wrócę do samochodu i ruszę w prawie 2-godzinną podróż do Kołobrzegu, obieram kurs na Kafle Vegan Cafe (nie dlatego, że jest vegan) - niewielką kawiarnię przy ulicy Koński Kierat (zabawna ulica, co nie?). Jakoś mi hipstersko (przez deszcz może, albo ogólną ekscytację, a może przez piękną muzykę z adaptera), więc funduję sobie dripa - dużą menzurkę mocnego dripa z mieszanki trzech arabik o pobudzającej wyobraźnię nazwie Wrocławski Typ. I właśnie wtedy, gdy rozmawiam z miłą Panią o tym wrocławskim typku, widzę kątem oka lodówkę, a w lodówce piękne, małe, kształtne tarty cytrynowe. Tak, ty ty ty! Siadam więc przy małym stoliku z kubasem kawy i malutką tartą, która - uwaga, bo tu puenta - okazuje się najlepszą tartą cytrynową, jaką jadłem w życiu (a trochę się ich najadłem i napiekłem). Dlatego, moi drodzy, Kafle i ich cytrynowa tarta do kawy w Szczecinie obowiązkowe! 





INFORMACJE PRAKTYCZNE
Z Warszawy do Szczecina (a w zasadzie Goleniowa) polecicie LOTem. Na lotnisku zaś wypożyczcie auto: żadne Avisy i Herze, ale w naszej własnej polskiej Platinum Rent, która raz, że za tą samą cenę da Wam auto o kategorię wyższą, a dwa, że sprezentowała mi do testów auto na weekend, więc jest bardzo fajna (auto miejskie już od 49 złotych za dobę, więcej na www.wypozyczalniaszczecin.pl). Do Szczecina pół godziny (chyba że traficie na duży ruch), a parkingi w weekend w mieście za darmo. Miłego wypadu!


więcej o mnie