2016/06/03

Sanur Beach, czyli gdzie najłatwiej schować się na Bali

Dla każdego, kto przyjeżdża czy przylatuje na Bali, pierwszą i najłatwiej dostępną plażą jest ta w miejscowościach Kuta i Legian. Spopularyzowana dawno temu przez Australijczyków ma dość specyficzny klimat, który nie każdemu odpowiada - bo za dużo ludzi, za dużo surferów, za dużo sprzedawców. Gdzie w takim razie najłatwiej stąd uciec?

Sanur ze swoją 5-kilometrową plażą był dla mnie trochę jak ziemia obiecana - po pięciu dniach przebijania się przez korki i pokonywania niezliczonych górskich serpentyn w nie bardzo wygodnym samochodzie marzyłem o ciszy, spokoju i ciepłym piasku (mój kręgosłup też, a może przede wszystkim). Wiedziałem, że czeka na mnie wygodny hotel (który okazał się z resztą niezym odkryciem!) i dwa dni niezmąconego odpoczynku przed dalszą podróżą na Lombok. I szczęśliwie wcale się nie rozczarowałem.




Sanur leży po przeciwnej stronie wyspy niż Kuta i Legian - Bali jest w tym miejscu jednak bardzo wąskie, więc miejscowości dzieli maksymalnie pół godziny drogi. Krótka przejażdżka i jesteśmy w miejscu zupełnie innym: dużo bardziej spokojnym, kameralnym i intymnym. Spodoba się to zwłaszcza tym, których męczy swoista gorączkowość Kuty: z wąskimi i zatłoczonymi uliczkami, pubami, salonami tatuażu i dziesiątkami biur podróży. Sanur to taki starszy, spokojniejszy brat (dosłownie, bo plaża osłonięta jest od pełnego morza rafa koralową, więc praktycznie pozbawiona jest wielkich fal), który powita Was z otwartymi ramionami.





Wzdłuż plaży ciągnie się wąski deptak, przy którym ulokowały się dobre hotele z wielkimi basenami, a tuż za nimi, przy ulicy równoległej do plaży, przyjemne restauracje, ciekawe butiki, biura podróży, a nawet Starbucks (mówcie, co chcecie, ale od kiedy jestem w podróży, te kawiarnie to w zasadzie jedyny stały i zachodni element w moim życiu - a wcześniej zupełnie ich nie lubiłem!). Skondensowanie tych miejsc wzdłuż w zasadzie jednej ulicy sprawia wrażenie uporządkowania i pewnej harmonii, której brakuje moim zdaniem w chaotycznej Kucie. Jednym słowem: wygodnie poplażujecie, zjecie obiad i zrobicie zakupy. Wakacje idealne! 


Ja w Sanur odpocząłem, doładowałem baterie i - co było sporą niespodzianką - miałem przyjemność obcować z młodą, balijską sztuką: mój hotel okazał się w zasadzie prawdziwą galerią sztuki (do tego z basenem). Punkt dla Was Artotel Sanur!

Lobby hotelu Artotel Sanur to w zasadzie galeria młodej, lokalnej sztuki. 

Z kolei panele na suficie hotelowej restauracji to praktycznie obrazy - malowane ręcznie, już po zawieszeniu, przez balijskiego artystę.  
Nasi goreng, czyli smażony ryż z dodatkami, tu w wersji balijskiej.
A to nowoczesna wersja tradycyjnego deseru indonezyjskiego klepon - kluseczki z ciasta ryżowego z cukrem palmowym w środku zostały zamknięte w kulce z białej czekolady. Do tego ciepły, gęsty sos z brązowego cukru. 



Jeśli więc zapytalibyście mnie, gdzie wygodnie i niedaleko lotniska spędzić czas na Bali, powiedziałbym: w Sanur. Podobnie jeśli szukacie miejsca, żeby odpocząć po zwiedzaniu wyspy (wiedzieliście już mój pomysł na roadtrip na Bali?) - Sanur będzie idealny. A jako bonus: to podobno najlepsze miejsce na wyspie do podziwiania wschodów słońca! 



INFORMACJE PRAKTYCZNE
JAK JECHAĆ: Na Bali dolecicie samolotem (z Polski z jedną przesiadką tylko liniami Emirates, Qatar albo KLM, a jeśli jesteście już w Azji, najtaniej AirAsią) albo dojedziecie z Jawy autobusem (z przeprawą promową). Od niedawna 30-dniowa wiza turystyczna wbijana po przylocie na lotnisku, więc nic nie trzeba wcześniej załatwiać. Sanur leży niecałe 17 kilometrów od lotniska.

CO ROBIĆ: Zajrzeć do muzeum Le Mayeura i wybrać się na plażę podczas wschodu słońca.

GDZIE SPAĆ: Artotel Sanur to nowiutkie miejsce z super wygodnymi pokojami, szałowym basenem i mnóstwem sztuki na każdym kroku. To jak hotel i galeria sztuki 2 w 1!





więcej o mnie