2016/07/25

Co zjeść i zobaczyć w Limie, czyli dzień w stolicy ceviche

W Limie wylądowałem zbyt późno, żeby zrobić więcej niż spotkać się z przyjaciółmi i wypić butelkę zimnego Cerveza Cristal. Znalazłem swój raczej parszywy hostel, naprawiłem Twittera, którego ktoś jak na złość zhakował tego wieczoru i padłem spać. To następnego dnia Lima miała mnie oczarować i naładować na peruwiańskie wojaże. 


Chleba i kawy!
Wstaję wcześnie, bo plan jest napięty. Śniadanie to jak zawsze podstawa, więc wpadam do przytulnej piekarnio-kawiarni El Pan de la Chola na porządną pajdę dobrego chleba. Gdybyście zapytali mnie, czego w tej długiej podróży brakuje mi najbardziej, to właśnie chleba: ciemnego, na zakwasie, z obłędnie chrupiącą skórką. Zamawiam więc solidną porcję, do tego wielkie awokado oprószone grubą solą morską, szklankę zielonego soku ze szpinaku i ananasa i oczywiście kawę - mocny peruwiański coffee shot. I mały deser, przyznaję się: kawałek obłędnej tarty z karmelizowanymi migdałami. Teraz mogę zaczynać dzień!

Co zjeść i zobaczyć w Limie

Co zjeść i zobaczyć w Limie

Co zjeść i zobaczyć w Limie

Co zjeść i zobaczyć w Limie

Co zjeść i zobaczyć w Limie

Co zjeść i zobaczyć w Limie

Plaza de Armas, pisco i churro gigante
Wracam do centrum dzielnicy Miraflores, gdzie przy oblężonym przez bezdomne koty Parku Kennedy’ego czeka na mnie przewodnik Free Walking Tour. Całkiem spora grupą pakujemy się do błyszczącego autobusu Metropolitano i jedziemy w stronę historycznego centrum. Mam ogromne szczęście, bo dzień jest bardzo ciepły i słoneczny, co z reguły zimą w Limie się nie zdarza - typowe dni są szaro-bure, mgliste i nie przestaje mżyć. Zaczynamy od rozgrzanego Plaza de Armas, żeby przez następne dwie godziny plątać się wąskimi uliczkami pokolorowanymi kolonialnymi budynkami i zahaczyć o muzeum czekolady, gdzie smakujemy wyrobów z peruwiańskiego kakaowca. Wycieczkę kończymy na niewielkim targu trzy kroki od klasztoru św. Franciszka - rozsiadamy się wokół stoiska sprzedającego pisco i słuchając o historii kraju próbujemy różnych jego rodzajów. W lekko wesołym stanie kieruję się w stronę stacji Metropolitano i czując pierwszy głód kupuję na małym straganie po drodze wielgachne churro wypełnione słodkim, lekkim kremem o delikatnym posmaku wanilii. Mmm.

Co zjeść i zobaczyć w Limie

Co zjeść i zobaczyć w Limie

Co zjeść i zobaczyć w Limie

Co zjeść i zobaczyć w Limie

Co zjeść i zobaczyć w Limie

Co zjeść i zobaczyć w Limie

Co zjeść i zobaczyć w Limie

Co zjeść i zobaczyć w Limie

Co zjeść i zobaczyć w Limie



Co zjeść i zobaczyć w Limie

Co zjeść i zobaczyć w Limie

Co zjeść i zobaczyć w Limie

Bez ceviche nie wyjeżdżam!
Z powrotem w Miraflores łapię lokalny autobus (trochę na czuja, bo Lima nie wypracowała jeszcze całkiem przejrzystego systemu komunikacji miejskiej) żeby spróbować narodowego bohatera numer jeden, czyli ceviche. Nie zjeść go w Peru to jak nie zamówić pho w Wietnamie. Naprawdę mam ochotę na świeże, kolorowe, pachnące morzem danie! Odwiedzam restaurację Pescados Capitales, która znana jest ze świetnych owoców morza. Skręcający się w paragraf z głodu żołądek uciszam lekką przystawką: ceviche z małż i chrupiącą kukurydzą z Andów, a następnie dostaję dwa dania, którymi Pescados Capitales lubi się chwalić: Ceviche Capital 3x3 oraz Ceviche Gandhi. Pierwsze z nich to prawdziwe szaleństwo: trzy gatunki ryby (tuńczyk, łosoś i sola) zamarynowane są z trzema gatunkami papryczek chilli (aji amarillo, czyli jagodową, aji lemon oraz najbardziej popularną w Andach rocoto) i trzema odmianami cebuli - białą, czerwoną i chińską. Podane obowiązkowo ze słodkim ziemniakiem (tu ugotowanym z goździkami, wyobraźcie sobie ten smak…) i gotowaną kukurydzą. Z kolei indyjskie Ceviche Gandhi to wersja kreatywna klasyka: krewetki i ośmiornica zamarynowane są w słodkim czatneju z curry, brzoskwini i mango. Ciekawe! Lunch kończę deserem (tradycyjnym puddingiem ryżowym z kokosem w wydaniu crème brûlée) i przepysznym pisco sour - ani odrobinę się nie dziwię, że to koktajl narodowy i duma Peru.

Co zjeść i zobaczyć w Limie

Co zjeść i zobaczyć w Limie

Co zjeść i zobaczyć w Limie

Co zjeść i zobaczyć w Limie

Co zjeść i zobaczyć w Limie



Sztuka nowoczesna, kokos w karmelu i pączki z dyni
Popołudnie spędzam w pachnącej bohemą dzielnicy Barranco, od której dzieli mnie półgodzinny spacer. Zaglądam na chwilę do MAC Lima, czyli świetnego Museo de Arte Contemporáneo, a później plączę się po dzielnicy bez większego celu, oglądając stare drewniane casonas i luksusowe apartamentowce zawieszone nad oceanem. Na klifie, z którego można podziwiać panoramę Limy, znajduję niewielki punkt widokowy Bajada de baños i z torebką przepysznych kawałków karmelizowanego kokosa w garści obserwuję turystów, grajków i sprzedawców mniej i bardziej kiczowatych pamiątek. Od starszego pana kupuję bransoletkę z nitki (najpewniej) imitującej wełnę i idę na Plaza de Barranco, gdzie rozstawił się niewielki targ z jedzeniem - omijam stoiska z ryżem, frytkami i smażonym mięsem i u pulchnej Peruwianki na samym końcu namiotu zamawiam porcję ciepłych, chrupiących picarones, czyli peruwiańskich niby-pączków z dyni i słodkich ziemniaków, polanych słodkim syropem z chancaca. Zaklejony cukrem i szczęśliwy siadam na niewielkiej ławce i łapię ostatnie promienie tego nietypowego, zimowego słońca.  

Co zjeść i zobaczyć w Limie

Co zjeść i zobaczyć w Limie

Co zjeść i zobaczyć w Limie

Co zjeść i zobaczyć w Limie

Co zjeść i zobaczyć w Limie

Co zjeść i zobaczyć w Limie

Co zjeść i zobaczyć w Limie

Co zjeść i zobaczyć w Limie

Co zjeść i zobaczyć w Limie

Co zjeść i zobaczyć w Limie

Co zjeść i zobaczyć w Limie

Co zjeść i zobaczyć w Limie

Co zjeść i zobaczyć w Limie

Co zjeść i zobaczyć w Limie

Co zjeść i zobaczyć w Limie

Co zjeść i zobaczyć w Limie

Co zjeść i zobaczyć w Limie

Kanapki i chińskie Peru
Gdy wracam spacerem do hostelu, Miraflores całe się świeci - wieczorem wygląda jeszcze bardziej światowo, niż za dnia. Przez chwilę mam wrażenie, że jestem w europejskiej stolicy, ale kolejny niemal przejeżdżający mi po palcach na przejściu dla pieszych samochód sprowadza mnie do pionu. Do późnej kolacji, na którą umówiłem się z przyjacielem, mam jeszcze trochę czasu, więc idę przetestować El Enano, knajpę z kanapkami, o której trochę czytałem i słyszałem. Knajpa okazuje się de facto długą ladą otwartą na ulicę - po jednej stronie ja, a po drugiej sześciu Peruwiańczyków w papierowych czepkach uwijających się nad wielkimi bułkami. Znajduję wolny stołek barowy między wesołym towarzystwem sączącym Inca Colę i zamawiam kanapkę z chicharrón - popularną w Peru smażoną wieprzowiną. Doprawiona chilli i marynowanymi papryczkami jest obłędna. I większa, niż się spodziewałem, więc do Madam Tusan docieram średnio głodny. No ale nie spróbować w Peru chify, czyli kuchni chińsko-peruwiańskiej, znanej z resztą  na cały świat, to tak jak z tym pho. Dopieszczam się więc świetnym jedzeniem, butelką zimnego Cristala i nie protestuję, gdy przyjaciel proponuje mi podwózkę do hostelu. To był piękny dzień. 


Co zjeść i zobaczyć w Limie

Co zjeść i zobaczyć w Limie

INFORMACJE PRAKTYCZNE
JAK JECHAĆ: Kilka europejskich linii lotniczych oferuje połączenia do Limy, warto więc śledzić promocje. Będąc już w Ameryce Południowej, najtaniej autobusem. Mi się udało znaleźć dość tani bilet na lot Bogota - Lima - Bogota za 150$ (od VivaColombia). Nie będę oryginalny i na podróże wewnątrz Peru polecam Cruz del Sur. Z lotniska do Miraflores dostaniecie się bezpośrednio autobusami Peru Hop

GDZIE SPAĆ: W Miraflores (mnóstwo hosteli i hoteli), bardzo przyjemnej i nowoczesnej dzielnicy - uważana za jedną z najbezpieczniejszych, dobrze skomunikowana z centrum. Pierwszą noc spędziłem w paskudnym hostelu Backpacker House, którego nie polecam. 335 Backpackers, do którego się przeniosłem, był całkiem w porządku.

CO ROBIĆ: *** Jeść! Lima to prawdziwy raj dla głodomorów, gdzie można znaleźć niemal wszystko. Spróbujcie rzeczy, o których wspominam, ale wybierzcie się też do małej, lokalnej restauracji na zestaw lunchowy (zwykle 12:00-15:00): za zupę, danie główne (jeden z peruwiańskich klasyków) i napój (czasem też deser) zapłacicie od 5 do 8 PEN. Obowiązkowo: wypijcie pisco sour! *** Wybierzcie się na Free Walking Tour z FWT Peru - zapoznacie się z miastem, nabierzecie pewności w poruszaniu się po centrum (o którym czasem się mówi, że może być niebezpieczne) i usłyszycie sporo ciekawych historii o mieście i kraju. Wycieczka jest bezpłatna, na koniec przewodnik zbiera napiwki.  *** Zajrzyjcie do Katedry przy Plaza de Armas, katakumb klasztoru św. Franciszka i budynku Centralnego Urzędu Pocztowego, który kiedyś był główną stacją kolejową Limy; koniecznie wybierzcie się na spacer po klimatycznych uliczkach dzielnicy Barranco.

WARTO WIEDZIEĆ: *** Jeśli chcecie w Peru kupić kartę SIM, musicie znaleźć Peruwiańczyka, który dla Was to zrobi - mojemu przyjacielowi zajęło to dobre pół godziny (musiał podpisać kilka dokumentów, zostawić odciski palców, kopię dowodu osobistego, a na koniec zrobiono mu zdjęcie z podpisaną umową w ręku). *** Z bankomatów nie opłaca się wypłacać peruwiańskiej waluty - lepiej wyjąć dolary amerykańskie (dostępne w każdym bankomacie) i wymienić je w kantorze. Albo na ulicy (co jest w Peru jednym z oficjalnych sposobów wymiany waluty), ale uwaga: często zdarzają się podróbki.





* El Pan de la Chola i Pescados Capitales zaprosiły mnie do siebie, ale szczerze je polecam, bo świetnie karmią.

>>> Zobacz też inne miejsca w Peru <<
więcej o mnie