2018/07/04

Jaka jest koreańska kuchnia, czyli co warto wiedzieć!

Koreę Południową wspominam bardzo miło -  między innymi przez niesamowite jedzenie, obok którego nie można przejść obojętnie. Ładne, aromatyczne i świetnie doprawione. A co warto wiedzieć o koreańskiej kuchni przed wycieczką do jej ojczyzny?

Kuchnię koreańską przypomniała mi Smaczna Korea, która zaprosiła mnie niedawno na cudne warsztaty gotowania ze świetną koreańską szefową kuchni Inessą Kim. Było kimchi, była wołowina bulgogi, były nawet pikantne ryżowe kluski tteokbokki! I tak sobie pomyślałem przy tej okazji, że może warto zebrać do kupy kilka rzeczy, które dobrze wiedzieć o kuchni z Korei Południowej. A przepisy będą później!








Dworskie wpływy
Na koreańskie jedzenie wilki wpływ miało to, co i jak jadano na królewskim dworze. To między innymi dlatego koreańscy szefowie kuchni przykładają ogromną wagę do idealnego zbalansowania temperatury, pikantności, koloru i tekstury serwowanych dań, które nierzadko są małymi dziełami sztuki. Ważną rolę w kształtowaniu koreańskich smaków odegrał też buddyzm, przez który do perfekcji opanowano wykorzystywanie warzyw i ziół - od korzeni po czubek listków. 

Dużo małego
Banchan to wiele małych porcji różnych dań, coś jak ogromny zestaw małych przystawek – tak zwykle wygląda koreański posiłek. Na stole w jednym czasie lądują miseczki i talerzyki pełne przeróżnych smakołyków: gotowanych w wodzie, na parze, smażonych, surowych albo kiszonych (o tym kilka ważnych słów niżej), które je się z ryżem.

Dzielimy się!
A skoro o ryżu mowa: zwykle to jedyna rzecz na stole, która jest tylko Twoja – reszta dań, mniejszych czy większych, ląduje na środku stołu i jest dla wszystkich. To z resztą rzecz bardzo typowa dla azjatyckich kultur: posiłek to wspólna, rodzinna biesiada, więc znane nam na Zachodzie dania serwowane pod nos to w Azji raczej rzadkość. Dlatego ze środka stołu wybieramy to, na co mamy ochotę, nakładamy odrobinę na swoją porcję ryżu i zjadamy. 

Ostre i intensywnie przyprawione
Coś, czego najzwyczajniej w świecie nie uda się Wam nie zauważyć. Ba, bardzo szybko zwrócicie na to uwagę, bo będzie piekło w język. Kuchnia koreańska jest pikantna, bardzo aromatyczna i intensywnie doprawiona – głównie czosnkiem, imbirem, olejem sezamowym, sosem sojowym, pastą sojową daenjang, czerwoną pastą chilli gochujang (to przez nią jedzenie jest intensywnie czerwone) i płatkami chilli gochukaru. Paradoksalnie jednak nietrudno znaleźć w Korei Południowej coś, co w ogóle nie będzie ostre! 

Kiszonki
Którymi Korea Południowa poniekąd zasłynęła na świecie. No bo kto nie słyszał o kimchi? To kiszona kapusta pekińska z czerwoną pastą gochujang, w której poza papryką chili jest fermentowana soja, ryż kleisty i sól. Jednak kimchi to nie wszystko, bo Koreańczycy kiszą i fermentują dużo innych rzeczy – to sposób na zabezpieczenie żywności, ale też wydobycie z niej wartości odżywczych (bo że kiszonki są zdrowe, nikogo nie trzeba już przekonywać). Zabawne jest to, że dla nas kimchi nie jest aż tak zachwycające – no bo przecież kiszenie kapusty i zastawianie nią półek w piwnicy na całą zimą zna od małego większość z nas. Czego pewnie nie znamy, to kiszonej kapusty, która jest… ostra. I dlatego kimchi warto spróbować – ciężko byłoby z reszta tego nie zrobić, bo kiszonki podaje się w Korei Południowej do każdego posiłku!

Grillowanie
Do Koreańczyków przybliża nas nie tylko umiłowanie do kiszenia, ale też… grillowania! Koreańskie BBQ to jeszcze jeden niemal popkulturowy produkt – knajpy z nim znajdziecie bez trudu, a poznacie je po grillu wmontowanym w środek stolika i okapie, który nad nim zwisa. Zamawiacie talerz surowego mięsa i warzyw, które sami grillujecie przy stoliku – oczywiście robiąc wszystko pałeczkami, więc frajda podwójna. To właśnie tu zjecie słynną wołowiną bulgogi (w ciemnym, słodkim sosie) albo żeberka kalbi

Street foodowy raj
Choć Azja obfituje w kraje słynące z ulicznego jedzenia i jest ono niejako wpisane w jej DNA, to Korea Południowa zasługuje moim zdaniem na miano street foodowego raju. Pewnie, poplączcie się po koreańskich knajpach, ale w żadnym wypadku nie pomińcie ulicznych straganów, a na których możecie zjeść na przykład klasyczne kluski ryżowe w pikantnym sosie tteokbokki, przypominający rolkę sushi kimbap albo obłędny, słodki hotteok. KONIECZNIE posmakujcie koreańskich ulic, ale wcześniej zajrzyjcie do mojego subiektywnego przewodnika po koreańskim street foodzie.

Soju – nie, to nie soja
No i wreszcie mały akcent wyskokowy na koniec – nie zdziwcie się, jeśli nawet w ciągu dnia zobaczycie Koreańczyków wychylających przy jedzeniu małe kieliszki. Soju - w charakterystycznych, niedużych zielonych butelkach – to bardzo często nieodzowny element posiłku, zwłaszcza koreańskiego grilla. To nic innego jak rodzaj wódki, ale uwaga: zwykle jest dość słaba (poniżej 20%) i smakowa, więc pije się ją bardzo miło, aż niespodziewanie przychodzi koreańska fala i… kończymy obiad wcześniej, niż byśmy chcieli. Mówię to z (niechlubnego) doświadczenia! 







Brzmi smacznie? Szukasz innych tekstów o Korei Południowej? Zajrzyj tu!


więcej o mnie