2017/10/27

Rioja i Campo Viejo, czyli jak posmakowałem wina na północny Hiszpanii

Pijacie wino z regionu Rioja? Świetnie. Nie? To marsz do sklepu! Nie pożałujecie. A przy okazji – może zaplanujcie krótki wypad na północ Hiszpanii? W końcu wino najlepiej smakuje tam, gdzie się rodzi.

Choć nad Pirenejami przelatujemy w pełnym słońcu, Bilbao wita nas mżawką – podobno bardzo typową dla Kraju Basków. Wskakujemy do busa i jedziemy prosto do Riojy, a Juan Carlos – nasz wyjątkowo gadatliwy kierowca i lokalny producent wina w jednej osobie – przygotowuje nas na niespodzianki. Ślinka mi cieknie, bo mowa o jedzeniu, pysznych hiszpańskich tapas, i oczywiście winie. 

Rioja to bezapelacyjnie jeden z najsłynniejszych regionów winiarskich Hiszpanii. Podzielony na trzy strefy (Alta, Baja i Alavesa), rozciąga się leniwie wzdłuż rzeki Ebro, 100 kilometrów na południe od Bilbao. Rodzi pyszne, słodkie winogrona, z których powstaje niezwykle bogate w smaku wino Rioja – popularne przez wysoką jakość i świetny smak. Sprzyjała mu też historia - położenie regionu na szlaku pielgrzymek do Santiago de Compostela już w średniowieczu sprzyjało rozwojowi winiarstwa, a pobliskie porty w Bilbao i Santander europejskiej ekspansji rubinowego trunku. To prawdziwe success story (przeplatane oczywiście w historii drobnymi kryzysami, ale kto ich nie zalicza), które widać wyraźnie w Logroño – eleganckim, poukładanym, jakby odrysowanym od linijki największym mieście i jednocześnie sercu Riojy. Docieramy do niego wczesnym wieczorem i od razu zapuszczamy się w wąskie uliczki między starymi kamienicami, gdzie dajemy się porwać hiszpańskiemu zwyczajowi wieczorów tapas. Odwiedzamy kolejno różne bary, w każdym pijemy boskie wino i stojąc na ulicy przy wysokich stolikach próbujemy przekąsek, z których dane miejsce słynie. Lokalnie, klimatycznie, pysznie! Na co powinniście zwrócić uwagę? Na słodkie pomidory z pysznym tuńczykiem, smażone z czosnkiem i krewetkami pieczarki, pieczoną, czerwoną paprykę i obłędną jamon – serio, nie wiem czy coś może się równać z hiszpańskimi szynkami!








Następnego dnia wstaję wcześnie i po szybkim śniadaniu melduję się gotowy w recepcji – dziś czeka nas petarda! Wizyta u największego producenta wina w regionie i – jak się potem przekonam – możliwe że w najpiękniejszej wytwórni wina na świecie. Winnica Campo Viejo leży na wzgórzach otaczających Logroño, więc chwila moment i przejeżdżamy przez elegancką bramę wjazdową. Zatrzymujemy się przy dwóch niewielkich budynkach (zapamiętajcie, bo to ważne!) i na powitanie dostajemy urocze kalosze i jaskrawe kamizelki. Mario, który zarządza winnicą, zabiera nas na spacer między rzędami krzewów uginających się pod ciężarem wielkich, soczystych kiści. Przyjechaliśmy świętować zbiory, więc wierzcie mi, te ciemne winogrona krzyczały o zerwanie! Słuchamy o produkcji wina, uprawie winorośli i niezwykle ważnym dla Campo Viejo koncepcie różnorodności. To bardzo ciekawa sprawa – Campo Viejo produkuje wino z owoców pochodzących z całej Riojy, a więc od różnych farmerów, z różnych upraw i gleb, bo Rioja jest geologicznie mocno zróżnicowana. Później dzieje się magia, która przekuwa różnorodność w spójność – i nie byłoby to możliwe, gdyby nie bardzo bliska, wręcz codzienna współpraca ze wszystkimi dostawcami owoców. Ale wracając do samej winnicy – zaglądamy też do niewielkiej wydzielonej części, gdzie rosną wszystkie szczepy winogron, wykorzystywane przez Campo Viejo. Próbujemy ich po kolei, a Mario pomaga nam zrozumieć czasem subtelne różnice między szczepami tempranillo, garnacha, graciano, mazuelo i maturana tinta. Wracamy, bo na tarasie winiarni czeka na nas aperitif.










A później dzieje się coś, co rozkłada mnie na łopatki. Lubię odwiedzać winnice, ale w gruncie rzeczy są one do siebie podobne – kompletnie nie byłem więc przygotowany na to, co pokazała nam uśmiechnięta Klara, jeden z winowarów Campo Viejo (wybaczcie neologizm, ale nie znam chyba lepszego określenia: Klara i jej zespół pilnują, aby powstające wino miało określony smak i jakość). Ruszyliśmy za nią schodami, które sprowadziły nas w mrok pachnący moszczem. Pamiętacie te dwa budynki, o których wspominałem? No więc gdy oczy przyzwyczaiły mi się do mroku, zobaczyłem antresolę schowaną na trzy lub cztery piętra pod ziemią. Pod tymi dwoma budynkami wykuto w górze całą gigantyczną winiarnię! A żeby nie było tak po prostu, cały kompleks został pieczołowicie zaprojektowany przez zespół architektów i wygląda jak muzeum sztuki nowoczesnej. Przeszklenia, ostre linie, ażurowe elementy, surowy beton i ciepłe, przytulne drewno połączone ze stalą. Przepiękne i klimatyczne miejsce, nie mam innych słów...




Klara pokazuje nam główną halę, w której ponad 45 000 kilogramów winogron zmienia się w wino w 327 wielkich silosach. Zaglądamy też do winiarni eksperymentalnej, gdzie Campo Viejo bada nowe kupaże, szczepy i sprawdza inne ciekawe pomysły na wino. Zaglądamy wreszcie do najpiękniejszego pomieszczenia w kompleksie (a w zasadzie dwóch), gdzie wino leżakuje. Na górnym poziomie, częściowo przeszklonym, 6 milionów butelek wisi nad pomieszczeniem, gdzie w 70 tysiącach dębowych beczek wino odpoczywa (i czeka właśnie na zabutelkowanie). Te beczki też nie są przypadkowe, bo produkowane z amerykańskiego i francuskiego dębu, ze ściśle określonych lasów i przez konkretną grupę cieśli. Wygląda to wszystko kosmicznie i robi naprawdę ogromne wrażenie – warto tu zajrzeć choćby dla tego pomieszczenia!

Później nadchodzi – nareszcie! – moment na pierwszą z dwóch zaplanowanych degustacji. A że najwyraźniej w Campo Viejo nic nie może być zwyczajne, tasting room to… prawdziwe laboratorium. W jasnym, białym pomieszczeniu - w którym nie sposób dostrzec sufitu i gubi się poczucie przestrzeni – siadamy przy długim, błyszczącym białym blacie i próbujemy pięciu różnych win Campo Viejo, włączając w to pyszną Reservę z 2011. Sączymy, spluwamy, siorbiemy i tak w kółko, aż godzinę później wychodzimy na powierzchnię na aromatyczną paellę, lampkę musującej cavy i chwilę odpoczynku – wieczorem czeka nas uroczysta kolacja i smakowanie, ekhm, klejnotów koronnych. 












Wieczorem dzieje się magia: ponownie schodzimy pod ziemię, gdzie w sali zwanej biblioteką (choć na ścianach, zamiast książek, piętrzą się butelki) czeka na nas Elena - Chef Winemaker (Winowar Dyrektor?) Campo Viejo. Na wielkim stole imitującym beczkę wina stoją świece, rzucając miękkie światło na wysokie ściany i wypucowane kieliszki. W ciszy słuchamy ciepłego głosu Eleny i opowieści o tym, jak stworzyła Reservy 2001, 2005 i 2010, których smakujemy. Aksamitne, zbilansowane, niezwykle aromatyczne są cudownym wprowadzeniem do uroczystej kolacji, która czeka na nas na górze. Winobranie świętujemy długo i powoli, a krwiste steki, langusty z grilla, przepyszne lokalne krokiety z beszamelem i słodka, pieczona papryka to smaki, którymi żegnam się z Rioją. Na szczęście z butelką wina Campo Viejo pod pachą. ¡Que bien!







INFORMACJE PRAKTYCZNE: Jeśli będziecie planować wypad do Bilbao, Santandera (z Polski bezpośrednio lata tam Wizzair) albo San Sebastian, koniecznie pomyślcie o krótkim wypadzie do Logroño i winnicy Campo Viejo. Rioja to świetny region i przepyszne wino, a wytwórnia Campo Viejo rzuca na łopatki. Wizytę najwygodniej zarezerwować online (KLIK) - możecie dołączyć do grupy (od 10 EUR/os) albo zorganizować prywatne zwiedzanie i tasting. Warto! 


* Do wspólnego świętowania Winobrania 2017 i swojej winnicy zaprosiło mnie wino Campo Viejo – wielkie dzięki, to było rewelacyjne doświadczenie! 
więcej o mnie